- To na jaki kolor malujesz ten swój pokój ? – zapytał tata.
- Na zielony. Już kupiłam farbę. – powiedziałam.
- właśnie zadzwoniłam do tego nowego sąsiada. Poczekaj. Jak
on miał na imię… aaa Louis. Za półgodziny przyjdzie i pomoże ci malować pokój.
- Ale sama miałam go malować.
- Jak ci pomoże będzie szybciej. – powiedziała stanowczo
mama.
- To ja idę do pracy. A wy tu dziewczyny nie kucie się. –
wyszedł z domu.
- Ja teraz idę do koleżanki. I wpuść Louisa do domu. To pa
[t.i]. – pożegnała się, wzięła torbę i powędrowała do koleżanki.
Założyłam szare dresy i jakiś stary T-shirt. Zaczęłam z
mebli znosić różne rupiecie. Chowałam je do kartonów. Zostały tylko meble w
pokoju. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich i je otworzyłam. W
progu stał wysoki brunet w granatowych spodniach i szarej bluzie z kapturem.
- Cześć – powiedział.
- Hej. Wchodź. – zaprosiłam go do środka.
- Louis – przedstawił się i podał mi rękę.
- [ t.i] – uścisnęłam ją.
- to gdzie jest ten pokój?
- tutaj – wskazałam na drzwi pokoju – może chcesz kawę?
- Jak nie będzie problemu to z miłą chęcią. – uśmiechnął
się.
Poszłam do kuchni. Nastawiłam wodę na kawę. Wyciągnęłam
szklanki z górnej półki. Usłyszałam huk dobiegający z mojego pokoju. Szybko
pobiegłam do pomieszczenie w którym znajdował się Louis.
- Co się stało?
Louis leżał na ziemi, a koło niego półka. Uklęknęłam obok chłopaka.
- chyba złapałem rękę. Fuck jak boli. – powiedział przez
ściśnięte zęby. spojrzałam przerażona na Louis’a.
- Co ty zrobiłeś?
- spadłem z tej drabiny jak ściągałam półkę.
- Aha… Louis usiądź. Powoli… Teraz oprzyj się o ścianę. Nie
ruszaj się. – Wstałam i zaczęłam szukać komórki. – Gdzie jest ten cholerny
telefon! Ooo jest.
Zadzwoniłam na pogotowie. Lekarz zjawił się po 15 minutach. Razem
z Louisem pojechałam do szpitala. Usiadłam na krześle w korytarzu. Oparłam ręce
na kolanach. W dłoniach umieściłam swoją dłoń.
- Pani [t.i][t.n]? – zapytał mężczyzna w białym fartuchu.
- tak. – spojrzałam na doktora.
- Pan Louis ma złamaną rękę. Już ma ją w gipsie. Może go
pani zobaczyć. Jest w pokoju 23.
- Dziękuję. – wstałam i poszłam do pokoju. Louis siedział na
łóżku szpitalnym, a pielęgniarka robiła coś przy ręce chłopaka.
- Dzień dobry. – powiedziałam.
Pielęgniarka spojrzała na mnie. Szeroko się uśmiechnęła i
wyszła.
- Jak tam?
- A dobrze.
- Hahahahha. Znamy się parę minut, a już coś się stało.
- No wiesz są jakieś tego plusy. – powiedział trochę
tajemniczo.
- Na przykład?
- Na koncerty nie muszę nosić kartek, bo autografy będą mi
składać na tym. – spojrzał na złamaną rękę. Zaśmiałam się – a drugi plus…
- To…
- To, to że upadek się zdarzył w twoim pokoju więc ty jesteś
za to odpowiedzialna. Więc ty musisz się mną zająć. Jestem bardzo poszkodowany.
- Ty nie masz złamanej nogi tylko rękę. A poza tym drugą
masz sprawną.
- No to moje plany szlak wziął.
- To ty sądziłeś że będę twoją służącą? – zapytałam
rozbawiona.
- No to był jeden plan, a drugi to był taki że chciałem po
malowaniu pokoju zaprosić cię na randkę. Ale przez pewien długi czas nie będę
mógł prowadzić auta.
- Chciałeś mnie zaprosić na randkę choć mnie w ogóle nie
znasz?
- Znaczy osobiście to nie ale twoja mama dużo opowiadała o
tobie.
- Co? Kiedy i co gadała?
- No kiedyś tam spotkaliśmy się w supermarkecie przy kasie.
No i wiesz ja jestem nowy i zaczęła się wypytywać. Po drodze do domu zaczęła
gadać o tobie. I Tak w prosty sposób wiem dużo o tobie.
- Co chwila coś mnie zaskakuje. Chyba mnie już nic nie może
zdziwić. To ja dzwonie do taty żeby po nas przyjechał.
- Nie musisz. Zaraz zjawi się mój kolega. A nawet dwóch.
Obróciłam się w stronę drzwi. Stało tam dwóch
przystojniaków. Jeden z burzą loków na głowie a drugi z masą tatuaży na jednej
ręce.
- jednak coś może jeszcze mnie zaskoczyć.
- To jest [t.i], a to są moi kumple. Harry po lewo i Zayn.
- Cześć – powiedział Zayn.
- Louis nic nie gadałeś że będziemy też zabierać śliczną
dziewczynę. – powiedział Harry i puścił do mnie oczko.
- To co idziemy? – zapytał Louis.
- No. – odpowiedziałam.
~*~
Następnego ranka poszłam do Louisa zobaczyć jak się trzyma.
Kupiłam jakieś ciastka i żelki. Zapukałam w drzwi. Otworzył mi je.
- Cześć. To co może poranna kawusia? – podniosłam do góry
słodycze.
- Hej. A z miłą chęcią się napiję. Wchodź.
Weszliśmy do kuchni. Położyłam łakocie na stole.
- To ja zrobię kawę. – powiedziałam.
Louis usiadł przy stole i zaczął jeść ciastka.
- Gdzie masz szklanki?- zapytałam.
- Nad zlewem.
- A ten twój kolega
Harry ma dziewczynę? – spytałam wyjmując szklanki z pułki.
- A co spodobał ci się?
Spojrzałam na Louisa.
- Nie odpowiadaj pytanie na pytanie. To ma czy nie ma?
- Nie ma. – uśmiech chłopaka trochę zbladł.
- A ty masz?
- Nie. A dlaczego pytasz?
- A tak z ciekawości. – postawiłam na stole kubki z kawą. Louis
uśmiechnął się. – Przyjdę do ciebie wieczorem. Obejrzymy sobie jakiś film.
- Co ty tak się troszczysz o mnie.
- Mama kazała.
- A ja myślałem że się o mnie martwisz.
- Znaczy kawa to mój pomysł bo nie miałam co robić. A ten
drugi pomysł to mama mi nie dawała spokoju.
- Wieczorem też będzie Zayn i Harry.
- Oooo – powiedziałam zdziwiona.
- Cieszysz się co nie?
- A z czego?
- No Harry przyjedzie.
- I co z tego?
- No nie mów że ci nie wpadł w oko.
- to że jest przystojny to od razu nie muszę na niego
lecieć. – powiedziałam oburzona- A tak poza tym to niektórzy są ładniejsi od
tego Harrego.
- Chłopak się załamie jak się dowie że tak uważasz.
- Co masz na myśli?
- Nie nic.
- Nie nalegam. Jak nie chcesz to nie mów.
- Nie mogę to tajemnica.
- O co chodzi?
- To tajemnica. Sama powiedziałaś że nie będziesz nalegać.
- Rozmowa z facetami. – upiłam łyk kawy. – To ja się zwijam.
- Eee no. Zostań jeszcze.
- Louis nie mogę bo idę pomóż koleżance w projekcie. Wpadnę
wieczorem.
- Do zobaczenia. - U uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam.
~*~
- Cześć! – krzyknęłam wchodząc do domu Louisa.
- Ooo. Hej. – powiedział Louis. – chłopaki już są.
Uśmiechnęłam się i poszłam za Louisem do salonu
- Cześć. – powiedziałam do Harrego i Zayna rozłożonych na
kanapie grających w fife.
- Siema – powiedział Zayn.
- Louis nie przeszkadzam?
- No coś ty. Siadaj. Zaraz przyniosę po piwie.
Usiadłam na fotelu i patrzyłam na telewizor. Louis przyniósł
cztery butelki alkoholu i postawił na stole. Wzięłam jedną i upiłam łyk
gorzkiego napoju. Zaczęliśmy gadać o wszystkim, a tak prawdę o niczym. Chłopacy
przynieśli więcej alkoholu. Po wypiciu brałam następne. I tak zataczało się
błędne koło. Głowę do alkoholu mam słabą więc szybko mój mózg zaczął inaczej
działać choć wszystko zapamiętałam.
Właśnie leżałam na kanapie. Nogi położone były na oparciu, a
głowę miałam spuszczoną. Harry zaczął pokazywać Zaynowi jakieś ruchy taneczne,
w których jego atutem było że strasznie to robił pociągająco. Gapiłam się na
niego jak na boga.
- Ocho. Chyba [t.i] spodobały się twoje ruchy. – powiedział
Zayn
- To że Harry jest pociągający to nie znaczy że od razu chce
go mieć. Nie jest w moim typie. Wole o wiele Louisa.
- Stary masz powodzenie. – powiedział Zayn
- no wiess- zaczął mi się plątać język – ze Luisiowi to się
nie da oprzec.
- A ty chyba już za dużo wypiłaś ja na ciebie. Choć
prześpisz się u mnie, bo w takim stanie to
raczej do domu to strach iść.
Louis podszedł do mnie. Ja wstałam. Chłopak złapał mnie za
rękę i zaprowadził do pokoju.
- Tu będziesz spała.
~*~
Obudziło mnie światło dochodzące z zewnątrz. Usiadłam na
łóżku i przetarłam oczy. W głowę uderzył mnie strumień bólu.
- Boże. Jak mnie głowa boli. – położyłam rękę na czole.
Po oswojeniu się z
sytuacją rozejrzałam się po pokoju. Moje ciuchy walały się po całym pokoju.
Odchyliłam trochę kołdrę. Byłam w samej bieliźnie. Moje źrenice rozszerzyły
się, a oczy stały się większe. W moich oczach było można dostrzec przerażenie i
lęk. Wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać swoje ubrania. Po założeniu ciuchów
niepewnym krokiem wyszłam z pokoju i udałam się w stronę kuchni.
- [t.i] już wstałaś? – powiedział chłopak.
- Noo.
Usiadłam przy stole, a Louis postawił mi przed nosem
jajecznicę.
- Proszę, smacznego. – zaczął się zajadać posiłkiem. – co
tak się na mnie patrzysz?
- Nie tak se.
- Coś się stało?
- No bo wiesz. Jak to ci powiedzieć…. Obudziłam się w samej
bieliźnie i no… czy my…
- Hahaha. Nie, nic między nami nie było.
- Uff. To dobrze.
- A co nic nie pamiętasz? – spytał
- No pamiętam jak przyszłam tu taj – w mojej głowie
pojawiały się zamglone chwile z tamtego dnia – był Zayn i Harry. Potem opiłam
się. Harry zaczął coś tańczyć. A ja powiedziałam, że… - w tym momencie dotarło
do mnie że prawie wyznałam miłość Louisowi.
- że podobam ci się. – powiedział to normalnie bez żadnych
emocji.
- A gdzie są chłopacy? – zmieniłam temat żeby nie czuć się
skrępowana.
- Pojechali taksówką do domu. Naprawdę ci się podobam?
- Tak. – powiedziałam krótko i się speszyłam.
- Dobrze wiedzieć. To może dasz się zaprosić na randkę.
- Podobno nie możesz prowadzić. – powiedziałam z nutą
szyderstwa.
- Weźmiemy taksówkę. – uśmiechną się. – to co dasz się
porwać?
- Z miłą przyjemnością, ale najpierw zrób mi mocną kawę.
- Już się robi.- wstał i szeroko się uśmiechnął.
/Sakura