Życzę spełnienia marzeń, radosnych świąt i smacznego, czekoladowego zająca. :)
http://data.whicdn.com/images/26325286/tumblr_m24v9o1Lwm1r671xpo1_250_large.gif
Informacja
Poszukuje kogoś kto pomógł by mi w prowadzeniu tego bloga. Potrzebuję osoby która ma już jakieś doświadczenie w tych sprawach.
Jak jesteś chętna zgłoś się do mnie :)
Jesteś tu więc skomentuj. Nie piszę dla siebie, ale dla innych. Liczy się dla mnie każdego opinia.
niedziela, 31 marca 2013
czwartek, 28 marca 2013
#12.Harry
Leżałam na łóżku, a Harry na mnie. Całowaliśmy się. Oplotłam
swoje nogi wokół jego pasa. Moje długie włosy były rozwiane. Harry swoją ręką
przejeżdżał po moim udzie. Całował obłędnie. Podczas całowania się z nim
dawałam się manipulować. Byłam jak marionetka która była pod władzą pana.
Byliśmy ze sobą niewiele czasu. Moi rodzice nie wiedzieli jak i również koledzy
Hazzy. Byliśmy właśnie w luksusowym pokoju Stylesa. Nagle drzwi pokoju się
otworzyły.
Z: Harry. Paul przyjechał i….o sory – i wyszedł. Oderwaliśmy
się od siebie. Przejechałam włosy palcami.
H: To był Zayn.
Ty; To tajemnica się wydała. – uśmiechnęłam się lekko.
H: To chyba czas na przedstawienie cię kumplom. – kiwnęłam
głową. Poprawiłam szorty i podwiniętą bluzkę. Założyłam czapkę i wyszłam z Harrym
trzymając się z rękę z pokoju. Weszliśmy do salonu w którym siedzieli chłopacy
i Paul.
H: Chłopaki, Paul to jest [t.i] i jesteśmy ze sobą.
Ty; Cześć.
N; Hej.
Lo: Miło cię poznać.
Ty; To ja nie będę przeszkadzać. – zwróciłam się do Harrego-
to ja już pójdę. Do zobaczenia. – powiedziałam do wszystkich.
H: Odprowadzę cię. Zaraz będę.
Poszliśmy w stronę drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz.
H; Mam pomysła. Przyjdź jutro na kolację do nas. Poznasz
bliżej chłopaków. Co ty na to?
Ty; Okej. To uciekaj bo nie będą na ciebie wieczność czekać.
– Harry namiętnie mnie pocałował.
H: Uwielbiam twoje usta.
Ty; A ja twoje loki.
H: Pa kochanie.
Ty; Pa.
Poszłam do domu. Nie zdjęłam butów a mój tata zaczął się
wypytywać.
T: Gdzie byłaś?
Ty: Tato jest godzina…– spojrzałam na telefon – 16.47.
T: To co gdzie byłaś?
Ty; U koleżanki. Daj mi spokój. – przekręciłam oczami i
poszłam do pokoju. Usłyszałam pukanie.
Ty; Jak musisz to wchodź.
M: Cześć. [t.i] możesz okłamywać ojca ale mnie nie
okłamiesz.
Ty; O co ci chodzi?
M: A raczej o kogo. Pachniesz męskimi perfumami. I nie
wciskaj mi że to koleżanki brat. Masz chłopaka. Tak?
Ty; Tak. Ale nie mów tacie. Wiesz jaki on jest. Od razu coś
sobie wymyśla.
M; Dobrze- uśmiechnęła się- a możesz mi powiedzieć jak ma na
imię?
Ty; Harry.
M; A kiedy go poznam?
Ty: Na pewno nie teraz. Jak na razie nikt o niczym nie wie i
tak ma zostać.
M; Wstydzisz się go?
Ty; Nie. No coś ty. Po prostu to jest trudniejsze niż ci się wydaje. A i jutro na wieczór mnie
nie będzie. Idę do Harrego.
M: Dobrze. Tylko wróć przed 24.
Ty; Okej. Mamo pamiętaj nikomu ani słowa. – wyszła z pokoju.
Wzięłam książkę i usiadłam na łóżku. Zaczęłam kuć biologię. Zadzwonił mój
telefon.
Ty: Halo.
H: Cześć słoneczko.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. –
To na tą kolacje przyjdź o 18. Zjemy kolacje, a potem chłopaki muszą gdzieś
jechać i zostaniemy sami. Może być taki plan wieczoru?
Ty: idealny.
H: Co robisz?
Ty; A biologii się uczę.
H: To ci nie przeszkadzam. Pa słoneczko.
Ty; Do zobaczenia.
Rano poszłam do szkoły. Jak wróciłam poszłam jak najszybciej
do pokoju uszykować się na kolację. Wybrałam na wygodę. Takie ubrania
włożyłam. Poszłam do chłopaków. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi je blondyn.
N: Cześć. Wchodź. To ja chyba się w tedy nie przedstawiłem.
Niall.
Ty: [t.i].
Poszłam do kuchni.
Ty; Hej. Jak wam idzie gotowanie.
H: Wyśmienicie. Kurczak się piecze, a sałatka jest w
lodówce.
Ty; Czy przypadkiem coś się nie pala?
Z: O k***a kurczak! – podbiegł do piekarnika i go otworzył.
Ty; Nie dotykaj bo nie oparzysz. – zdjęłam torbę i położyłam
na blacie.- dajcie z dwie ścierki.
Li: Proszę – podał mi je. Zręcznie wyciągnęłam spalonego na
wiór kurczaka i postawiłam na zlewo-zmywaku.
Ty; Lepiej śpiewacie niż gotujecie. To trzeba przyznać.
Lo: to po kolacji.
H: Jest jeszcze sałatka.
N; No właśnie…
H: Niall nie mów że ją zjadłeś.
N: No właśnie…
Z: To po kolacji.
H: [t.i] przepraszam to ni tak miało wyglądać.
Ty; Dobra. Zdejmujcie te fartuchy i zamówicie jakąś pizze. A
tego kurczaka wyrzucie.
Poszłam z chłopakami do salonu. Wzięli jakieś soki i
zamówili pizze.
Li: to od kiedy jesteście ze sobą.
H: tak będzie z trzy tygodnie.
N: Jak mogłeś nam nie powiedzieć.
H: no normalnie.
Z: O pizza przyjechała. Idę odebrać.
Ty: Liam.
Li: tak.
Ty: Pokażesz mi swojego żółwia?
Li: Z miłą chęcią. Zaraz przyniosę. – poszedł po zwierzę.
Zayn postawił pizze na stole.
Z: Częstować się.
Liama żółw był prześliczny. Pobawiłam się trochę z nim.
Dobrze dogadywałam się z kumplami Hazzy. Dobiła 21 i chłopacy musieli już
lecieć. Nie wiedziałam dlaczego i dokąd. Zostaliśmy tylko ja i Harry z
bałaganem w salonie.
H: To co sami. – poruszył brwiami.
Ty: Co masz na myśli? – Harry przybliżył się do mnie. Popchną
w stronę ściany i delikatnie do niej przycisnął.
H: A co może mieć na myśli Harry Styles?
Ty: Ty cwaniaku. Wyrzuciłeś chłopaków z domu żeby... – nie
dokończyłam.
H: Nam nie przeszkadzali. – Wpił się w moje usta. Jego
ciepłe ręce muskały moje plecy. ‘Nasze ruchy przeniosły się do sypialni’.
Przetarłam zaspane oczy. Koło mnie leżał Harry. I patrzył
się w sufit.
Ty: Dzień dobry. – uśmiechnęłam się. Wzrok Stylesa z sufitu
przeszedł na mnie.
H: Dzień dobry Słoneczko. Jak się spało?
Ty; Bardzo dobrze.
H: [t.i]…- jego głos spoważniał.
Ty; Tak?
H: dzisiaj mamy wywiad i… czy…zastanawiam się czy powiedzieć
o nas.
Ty; Harry ja jestem przygotowana. Ale nie wiem jak ty. Jak
nie chcesz to nie musisz. – mój uśmiech zszedł mi z twarzy.
H: To nie jest tak że nie chcę. Ja bardzo chcę żeby się
wszyscy dowiedzieli, ale boję się o ciebie.
Ty; Nie masz się czego bać. Jestem twarda babka. – Harry się
od razu uśmiechnął.
H: I za to cię kocham. Że ciągle patrzysz optymistycznie na
świat.
Ty; No wiesz jak bym tak nie robiła nie poznała bym ciebie.
Bo kto by się odważył wkraść za kulisy koncertu. A potem uciekać przed
ochroniarzem. Dobrze że w tedy wpadłam na ciebie.
H: To dzisiaj o 15.00 wszyscy się dowiedzą o nas.
Ty; włączę telewizor i przedstawię cię rodzicom.
H: Hahhaa. Ty moje Słoneczko. – pocałował mnie czule w
czubek nosa – to idę zrobić śniadanie.
Wstał i wyszedł z pokoju. Poleżałam jeszcze parę minut w
łóżku. Wstałam żeby się ubrać ale znalazłam tylko kolczyki na szafce nocnej.
Wzięłam jakiś T-shirt Harrego i go założyłam. Był strasznie długi jak dla mnie.
Ty: Nie wiedziałam że jestem aż taka mała. – Poszłam do
kuchni. Harry już coś tam pichcił.
Ty: Tylko nie przypal.
H: Kanapek raczej nie przypalę. Kawa z mlekiem czy bez?
Ty; Z mlekiem. – usiadłam przy stole kuchennym.
H: Proszę. – postawił na stole kanapki i dał kawę.
Ty; To chłopaków jeszcze nie ma?
H: No nie ma. A co?
Ty; Wygoniłeś ich na całą noc?
H: Można tak powiedzieć. – uśmiechną się szeroko.
Ty; Ty i te twoje pomysły.
H: No nie mów że ci się nie podobało.
Ty: Podobało, podobało. – uśmiechnęłam się. – a tak w ogóle
gdzie są moje ciuchy?
H: pewnie spadły za łóżko.
Ty; O jacie. Mama mnie zabije. Miałam być przed 24, a tu jest 9 rano. –
mówiłam patrząc na zegarek wiszący na
ścianie. – Idę się ubrać.
Poszłam się ubrać. Pożegnałam się z Harrym i wróciłam do
domu. Oczywiście była kłótnia że przyszłam o 10 rano do domu. Gdy atmosfera się
trochę rozluźniła było już blisko godziny 15. Zaprosiłam mamę i tatę do salonu.
Byli zdziwieni. Włączyłam TV. Zaczynał się wywiad.
Redaktor: Witam wszystkich. Dzisiaj naszymi gośćmi będzie
irlandzko-brytyjski Boyband. Gorące brawa dla One Direction. Cześć chłopaki.
H: Hej.
Lo, Li: Siemka,
Z: Cześć.
N: Hej.
R: Louis co tam z Eleonor? Układa się?
Lo; Jest super.
R: No a ty Harry masz kogoś na oku? – Styles szeroko się
uśmiechnął.
H: Tak mam.
R: Ooo. Nie wiedziałem że w ciągu niespełna 5 minut będą aż
takie newsy. To kim jest ta dziewczyna?
H: To jest [t.i][t.n].
M: To jest ten Harry?- spytała zdziwiona mama.
Ty; Tak to jest on. – powiedziałam szczęśliwa. Tata był
oszołomiony.
R: To od kiedy ze sobą jesteście?
H: mniej więcej miesiąc.
R: Okej. To przestanę cię już nękać. Prawdę mówiąc jestem
ciekawy jak wygląda. No ale skończmy temat dziewczyn….
Minął już tydzień. Podczas tych siedmiu dni byłam z Harrym
na mieście. Podczas spaceru w parku. Wszędzie było paparazi i fanki. Robiliśmy
zdjęcie. Jednym słowem wszyscy dowiedzieli się o nas.
Harry zadzwonił do mnie bym przyjechało do ich studia
nagraniowego. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania i
popędziłam do studia. Wyszedł po mnie ochroniarz. Zaprowadził do pokoju nagrań.
Weszłam do pomieszczenia w którym było mnóstwo przycisków i różnych guzików. Za
wielką szybą stali chłopacy. Nie wiedziałam o co chodzi. Zaczęli śpiewać Little
Things. Zawsze przy tej piosence płakałam. Napłynęły mi łzy do oczu. Uśmiech
nie schodził mi z twarzy. Przy trzecim refrenie Harry przyszedł do pomieszczenia
pełne przycisków. Uklęknął prze de mną.
H: [t.i] chcesz mię uczynić najszczęśliwszym mężczyzną na
świeci i ojcem twoich dzieci?
Ty: A jak bym odmówiła.
H: Nawet o tym nie myśl. Chcesz zostać panią Styles?
Ty; To pewnie że tak. – Harry wstał a ja rzuciłam się mu na
szyję.
H: Kocham cię moje Słoneczko.
/ Sakura
/ Sakura
poniedziałek, 25 marca 2013
#11.Liam
Niedawno poznałam chłopaków z 1D. Był to raczej fart niż
przypadek. Przeprowadzili się oni niedaleko mnie. Spotkaliśmy się pod
supermarketem i tak zaczęła się nasza znajomość. Zapraszaliśmy siebie nawzajem
na kawę. Spotykaliśmy się na mieście. Najbardziej lubiłam spędzać czas z
Liam’em. Był opiekuńczy i taki przystojny. Zawsze mnie wysłuchał i tolerował
moje fochy i załamania.
Właśnie wychodziłam do sklepu zrobić zakupy. Weszłam do
budynku, wzięłam koszyk i zaczęłam szukać produktów które mama zapisała na
kartce. Za plecami usłyszałam wołanie. Obróciłam się. Zobaczyłam idącego w
moją stronę Liam’a.
*oczami Liam’a*
Li: Hej [t.i].- powiedziałem.
Ty: cześć- podszedłem do niej, a ona tak słodko się
uśmiechnęła.- Co na zakupy cię wysłali?
Li; Nooo…wiesz Niall opróżnił już lodówkę i trzeba ją
przynajmniej trochę zapełnić.- uśmiechnąłem się.- a wiesz mam do ciebie
pytanie.
Ty; No dawaj.
Li; Jutro wyjeżdżamy na ognisko. No wiesz my, Perrie i
Eleonor. No i chciałbym cię zaprosić na mini biwakowanie.
Ty; A gdzie byśmy jechali?
Li; To tak z godzinę drogi z tond nie licząc korków. Tam
ognisko, a potem nad ranem przyjeżdżamy. Takie są plany.
Ty; Dobra.- poczułem że za raz eksploduję radością.- tylko
muszę się spytać mamy czy pozwoli. Może ją skłonię żeby się zgodziła. Trzymaj
kciuki. Dobra to ja idę do kasy. Do zobaczenia.- odeszła parę kroków. – a i
zadzwonię do ciebie jak będę coś wiedzieć o wyjeździe. Pa.
Li; Pa.
*twoimi oczami*
Zapłaciłam za zakupy i poszłam do domu. Od progu zaczęłam
rozmawiać z mamą o wyjeździe.
Ty; Mamo!
M; Tak?
Ty; No bo chłopaki urządzają wyjazd. Taki mały biwak pod
lasem nie daleko stąd. Jedzie też Perrie i El.
M; I co?
Ty; Oni mnie też zaprosili i czy mogę jechać?
M; No nie wiem. A kiedy wrócicie?
Ty; no jutro pod wieczór byśmy wyjechali a rano przyjechali.
Takie są plany.- przypomniał mi się ten uśmiech Liam’a który doprowadza mnie do
szaleństwa. – to co mogę?
M; Zastanowię się. Dam ci potem odpowiedź.
Ty; Dobra to ja idę do pokoju.
Wieczorem porozmawiałam z mamą o wyjeździe i się zgodziła.
Szybko poszłam do pokoju żeby zadzwonić do Liam’a. Umówiliśmy się że o 18 mam
być u nich pod domem. Dalszy wieczór spędziłam cała podekscytowana przed
komputerem.
Rano wstałam o 11. Dzień szybko mi zleciał. Na „biwak”
ubrałam się w dżinsowe rurki, bokserke z znakiem batmana i szary, cienki sweter
odpinany z ćwiekami na ramionach. Wzięłam też moją czarną torebkę. O 17.30
wyszłam z domu. Pod domem już chyba wszyscy stali.
El: Cześć. Jeszcze tylko Niall pakuje jedzenie razem Liamem
i jedziemy.
Ty; Hej. Okej. To ktoś mi w końcu powie gdzie jedziemy?
P; No nad jakieś tam małe jezioro i koło tego jest miejsce
na biwakowanie. Takie informacje ma od Zayna. Nie wiadomo co zapomniał mi
powiedzieć- spojrzała podejrzliwie na Malika.
Z: Co tak się patrzysz?
Ty; Bo ma oczy. A tak w ogóle nie pakuj tak duże tego piwa.
Z: Nic się nie stanie jak trochę więcej spakuje. – Perrie przekręciła oczami.
Ty; To ja idę im pomóc z tym żarciem. – weszłam do domu. –
Jak tam wam idzie.
N: Liam nie pozwala mi zjeść kanapek.
Li; Nażresz się tam. A teraz bierz je i zanoś do samochodu.
N; Okej. – wzięłam
jakieś butelki z piciem.
Ty; To, to wszystko?
Li; Taa. Reszta już jest w aucie. – wyszliśmy z domu.
Ty; To ja do którego auta wsiadam?
Li; ty to jedziesz ze mną. – uśmiechnął się.
Ty; Hahaha. To te dwie zakochane pary niech jadą ze sobą.
El; Wytrzymasz z trzema chłopakami?
Ty; Nie takie rzeczy się robiło. Tylko bez skojarzeń .
N: za późno. – wszyscy się roześmiali.
Przez drogę byłam jakoś zmęczona więc oparłam się o ramię
Liam’a. On popatrzyła na mnie zdziwiony, a ja ziewnęłam. Payne uśmiechnął się.
Przespałam się chwile.
Ty; Gdzie jesteśmy. – powiedziałam jeszcze nie do końca
obudzona.
N; O obudziła się nasza księżniczka.
Ty; zatrzymaj auto.
N; Po co?
Ty; Bo chcę ci skopać zadek.
N; Hahah. Jeszcze trochę do miejsca. – wyprostowałam się.
Li; Jak się spało?
Ty; Super. Prawdę mówiąc wygodnie mi było.
Li; Powtórzymy to? Hahah.
Ty; Z miłą chęcią – uśmiechnęłam się. Minęło z 40 minut nim
byliśmy nad stawem.
N; Wysiadamy.
Krajobraz był przepiękny. Wody jeziora lśniły. Niedaleko
brzegu było zrobione miejsce na ognisko. Przy polanie, na której miało być
ognisko był las. Parę kroków od ogniska znajdowała się „altanka”. Wokół miejsca
na ognisko były kamienie. Koło były pnie drzew położone poziomo.
Słońce chowało się już w wodach jeziora. Pomogłam wypakować
z samochodów pakunki. Chłopaki rozpalili ognisko. Perrie puściła muzykę, a ja z
El rozpakowałyśmy jedzenie. Zaczęliśmy piec jedzenie. Każdy sobie wziął po
butelce alkoholu. Louis i Eleonor tańczyli Zayn i Perrie siedzieli na pniu,
Niall siedział w „altance” i podjadał, a ja, Harry i Liam siedzieliśmy na ziemi
i ogrzewaliśmy się przy ogniu pijąc piwo.
Ty; A może pójdziemy nad jezioro?
P; Dobra.
N; Poczekajcie tylko jeszcze dokończę kanapkę.
Li: zatańczysz?
H: Oh Liam z miłą chęcią.
Li : To nie do ciebie głupku. To do [t.i].
H; Zraniłeś moje serce. Jest rozsypane na tysiące kawałków.
Li; To pozbieraj te kawałki bo zaśmiecają naturę. To co
[t.i] zatańczysz?
Ty; Nie można odmówić takiemu przystojniakowi. – Harry na
nas gapił
Li: A ty już
pozbierałeś to swoje serce, że tak się gapisz?
H; Nie.
Ty; To bierz się do roboty. Hahah
Swoje ręce oplotłam wokół szyi Liam, a on położył ręce na
moich plecach. Zaczęliśmy tańczyć.
N; MOŻEMY IŚĆ! Zjadłem już kanapkę!
Ty; To po tańcu.
Li; Przed nami jeszcze długa noc. Jeszcze nie raz będziemy
tańczyć. – uśmiechnęłam się. Liam złapał moją dłoń i splótł ją ze swoją.
Dogoniliśmy resztę. Chłopaki weszli do wody i zaczęli się chlapać. Liam puścił
mnie i też wszedł do wody. Podwinęłam wysoko spodnie i poszłam w ich ślady.
Zaczęłam się z nimi chlapać. Louis przez przypadek popchnął mnie i wpadłam cała
do wody. Moje ciuchy były przesiąknięte, a włosy mokre. Wstałam i popatrzałam
na Louisa. Nikt się nie ruszał. Była cisz. Wzrokiem objęłam moją mokrą
sylwetkę.
Lo; [t.i] … ja przepraszam to nie było specjalnie… -
Zaczęłam się śmiać. Na wszystkich twarzach pojawił się uśmiech. Liam podszedł do
mnie.
Li: Wychodź z tej wody bo się przeziębisz.
Ty; I tak jestem mokra.
Li; Nie będziesz zemną dyskutowała. – Liam zwinnie wziął
mnie na ręce. Posadził mnie na pniu leżącym na ziemi.
E: Ja chyba wzięłam jakieś ubrania. Idę poszukać.
Li; W bagażniku jest moja bluza! Weź ją też.
E; Okej!
Lo: To było przypadkowo…przepraszam.
Ty; Dobra. Nie przepraszaj przecież nic sieeee…A PSIK!
Z: Oprócz że jesteś przeziębiona to nic.
P; Znalazłam ręcznik. – podała mi go. – osusz sobie włosy. A
wy co tu jeszcze robicie chłopaki? Zasuwać po patyki do ogniska.
Z; No ale…
P; Kochanie nie ma żadnego ale. Idziesz razem z nimi.
Z; Okej – spuścił głowę. Chłopaki odeszli na rozkaz Perrie,
a on usiadła koło mnie. Zaczełam sobie suszyć włosy ręcznikiem.
P; Fajny jest Liam. Co nie? – uśmiechnęłam się. – No i
przystojny.
Ty; Co ty chcesz mi powiedzieć?
P; No wiesz. On troszczy się o ciebie i … ciągle gada o
tobie. A jak ja z tobą rozmawiam to zawsze się nawinie temat „Liam” no i wiesz
czy między wami… no wiesz.
Ty; nie nic nie jest między nami. On naprawdę mówi o mnie?
P; Noo. Zayn mi mówił że nieraz kucom się z nim żeby już
przestał biadolić o tobie.
E: Znalazłam jakieś szorty, T-shirt i jest też bluza Liama.
Chodź do auta się przebrać. – poszłam z dziewczynami do samochodu i się
przebrałam w suche ciuchy. Wyjęłyśmy jakieś trzy koce. Usiadłam przy ognisku.
Okryłam jednym kocem moje gołe nogi. Dziewczyny to samo zrobiły.
P; El Jak tam ci się układa z Lou?
E: A dobrze. Eee a wiecie że Liam ma kogoś na oku. – mój i Perrie
wzrok stanął na El. – Co tak się gapicie? No on coś ciągle gada do chłopaków o
jakieś dziewczynie a jak ja wchodzę to milknie. Chciałam coś wydusić z Louisa
ale nic nie chce powiedzieć. Wicie coś o tym?
P; Teraz to jestem pewna. Tą dziewczyną jest [t.i].
Ty; Nie wiesz czy to ja. Jest milion dziewczyn które by
mogły być z Liamem.
E: Ale ty do niego pasujesz a on do ciebie.
Ty; Nie robię sobie nadziei.
E: To ty do niego coś czujesz? Wiedziałam. – Chłopacy
przyszli z patykami i dołożyli do ogniska. Zayn usiadł koło Perrie, a Louis
koło Eleonor. Harry i Niall coś tam robili jeszcze przy ognisku.
Li: ciepło ci?
Ty; Tak.
Z: To ja przyniosę jeszcze piwo.
Liam usiadł po mojej prawej stronie. Położyłam głowę na jego
ramieniu. Liam uśmiechnął się do mnie.
Ty: Chciałeś powtórzyć. – zaśmiał się pod nosem. Liam
delikatnie i nieśmiało położył swoją rękę na moim lewym ramieniu i przysunął
się o parę centymetrów do mnie. Otulił mnie kocem.
Ty; Wiesz że czuję się bardzo bezpiecznie przy tobie.
Li: A wiesz że przy tobie jestem najszczęśliwszym mężczyzną
na świcie. – spojrzałam na niego – Nie wiem czy ty też [t.i] ale muszę ci to
powiedzieć. Kocham cię całym sercem. Wiem że teraz popsułam naszą przyjaźń ale
po prostu już nie mogę trzymać tego w sobi.
Moje serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam
motyle.
Ty; Ja ciebie też. – oczy Liama rozbłysły. Uśmiechnął się
szeroko. Nagle mnie przytulił.
Li: Ty nie wiesz jak ja się ciszę. –szepnął – Kocham cię.
/ Sakura
/ Sakura
czwartek, 21 marca 2013
#10. Harry
W szkole miała być wycieczka na „biwak”. Miało na nią
pojechać trzy klasy. Moja i jeszcze dwie. Dziewczyny z mojej klasy były
wniebowzięte bo jechali na nią przystojni chłopacy. Między innymi Harry. Mi to
zwisało kto na nią jedzie żeby jedynie nie było robaków.
*autobus*
Usiadłam mniej więcej na samym tyle. Koleżanki podniecały
się że rozmawiają z chłopakami. Ja jednak włożyłam słuchawki i słuchałam Kiss
You. Nie chciałam żeby się nikt nie dowiedział ze lubię 1D. Zaczęła się solówka
Hazzy. Zaczęłam mruczeć pod nosem rytm piosenki. Miałam zamknięte oczy. Nie poczułam
jak ktoś przysiadł się do mnie. Usłyszałam znajomy głos ale nie docierał on ze
słuchawek. Ktoś śpiewa piosenkę ale po cichu jak by chciał aby nikt nie
usłyszał. Przeszły mnie ciarki. Lekko się wzdrygnęłam i otworzyłam oczy. Koło
mnie siedział ten sam Harry Styles, z tym samym uśmiechem co wisiał na mojej szafie
w domu. wyjęłam szybko słuchawki z uszu. Uśmiechnęłam się a on odwzajemnił
uśmiech.
Ty: Tylko nikomu ani słowa. Rozumiesz. –powiedziałam
najciszej jak mogłam.
H: Wstydzisz się być Direction;ers?
Ty; Nie…- powiedziałam trochę oburzona- ale nie chcę żeby
one się dowiedziały.- wskazałam na dziewczyny niedaleko siedzące i śmiejące
się. Harry się uwodzicielsko uśmiechnął, a ja się zaczerwieniłam.
Z: Styles nie podrywaj pierwszego dnia biwaku bo się jeszcze
zmęczysz. Hahaha.- wszyscy zaczęli się śmiać.
H: ha ha ha. Bardzo śmieszne.- Hazza podniósł się z
siedzenia. Myślałam że pójdzie na swoje miejsce ale on się tylko poprawił i
śmiesznie się uśmiechnął do mnie. Zachichotałam. Przez resztę podróży
siedzieliśmy koło siebie i gadaliśmy.
*na miejscu*
Byliśmy koło domków. Weszłam do domku i się „rozpakowałam”.
Doszłam do grupy która szła na kolacje. Poczułam jak ktoś od tyłu mnie złapał w
tali i przyjacielsko mnie przytulił. Zdziwiłam się ale poczułam się jak w
niebie. Choć to nie było nic „złego” i tak to mnie podnieciło. Zaczął mnie
gilgotać. Dotknęłaś jego dłoń.
„To Harry” pomyślałam. Zręcznym ruchem obrócił mnie że
stałam naprzeciwko jego.
H; Hej.
Ty; Miło cię widzieć- uśmiechnęłam się. Podeszło do nas
czterech chłopaków. Niall załapał ramie Hazzy.
N; Eeeee.. no może byś nas przedstawił?
H; To jest [t.i], a to…
Ty; Niall, Liam, Zayn, Louis- uśmiechnęłam się szeroko.
Lo: Wow! Nie podejrzewałem cię że interesujesz się 1D.- nie
zdziwiłam się bo przecież dziewczyna z włosami do dupy koloru czarnym jak kruk,
z grzywką zieloną, która zasłaniała jej prawie jedno oko. W jednej z brew
miałam mały kolczyk, a na nadgarstku tatuaż z napisem ale po włosku.
Ty; no widzisz- uśmiechnęłam się cwaniacko.
N; Dobra chodźmy na kolacje bo jestem głodny.
Li: Jak zwykle.- Nie wiem dlaczego ale usiadam razem z
chłopakami przy sześcioosobowym stoliku. Dziewczyny ciągle się na mnie gapiły.
Czułam ich wzrok na moim karku.
Z; A co to znaczy?- wskazał na mój tatuaż.
Ty; a to… to jest to
znaczy „ Za miłością złożoną z setek zdań i tysiąca słów…” Lubię ten cytat. Przeczytałam
to w pewnej książce. - Zjedliśmy kolację i wróciliśmy do namiotów. Na następny
dzień zaplanowali nam wycieczkę rowerową. Ubrałam się wygodnie, związałam włosy
w wysoki kok i wyszłam z budynku i poszłam po rower. Pojechaliśmy nad jezioro.
W czasie jazdy ciągle rozmawiałam z chłopakami. Zagadałam się strasznie z
Harry’m. Nie zauważyłam jak wjechałam na drzewo. Spadlam z roweru i zdarłam
sobie skórę z łokcia. Szybko podbiegł do mnie Hazza.
H; nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? To moja wina
zagadałem się. Przepraszam.
Ty; Nie przesadzaj. Nic mi się nie stało trochę się
poobijałam ale to nic wielkiego. I nie masz za co przepraszać.- uśmiechnęłam
się, a Harry pomógł mi wstać. Lekko przyciągnął ciebie do siebie .
H; Przepraszam. – spuścił głowę. Przysunęłaś się do niego i
go przytuliłaś.
Ty; Harry choć lepiej bo reszty nie dogonimy.- poczułaś jak
coś mokrego spadło ci na twarz. Spojrzałaś w niebo. Zaczęło padać obfitym
deszczem.
Ty; Kurde co to za pogoda. – co sekundę bardziej padało.
Harry złapał mnie za rękę i pociągnął. Zaczęliśmy biec.
H: Szybciej- uśmiechnął się szeroko. Przebiegliśmy ze sto
metrów. Zatrzymaliśmy się pod wysokim drzewem. Pod jego gałęziami skryliśmy
się. Oparłam się plecami o pień. Byłam cała mokra. Loczek przybliżył się do
mnie. Oparł się jedną ręką o pień. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Harry
skracał naszą odległość między naszymi ustami. Nasze oddechy zaczęły się
mieszać. Zaczął całować moją szyje. Czułam jak jego usta muskają mój kark.
Przestał całować mnie. Teraz głęboko wpatrywał się w moje oczy. Nasze usta się
złączyły. Hazza całował czule ale też uwodzicielsko. Czułam się jak w niebie.
Chciałam żeby ta chwila się nie skończyła.
/ Sakura
/ Sakura
niedziela, 17 marca 2013
#9.Liam
Trzy lata temu trafiłam do domu dziecka. Moi rodzice pili
i znęcali się na de mną. Miałam trudne dzieciństwo. W szkole nie lubiano mnie.
Nikomu się nie zwierzałam. Dlaczego trafiłam do domu dziecka? Moja dyrektorka
zauważyła siniaki, moje humory. Zaczęła interweniować. I się znalazłam tu gdzie
jestem. W domu dziecka moje życie si tylko trochę zmieniło. Choć nikt mnie nie
bił nie miałam koleżanek.
Siedziałam na parapecie i wyglądałam przez okno. Był
wieczór. Za miesiąc miałam mieć 18 lat i miałam się wyprowadzić stąd. Nie
mogłam się doczekać. Tu było strasznie. Próbowałam uciekać wcześniej ale zawsze
to się kończyło jakąś karą. Dziś obiecałam sobie że nikt mnie nie zauważy. Gdy
tak rozmyślałam nad ucieczką do mojego pokoju weszła moja „w spół lokatorka”.
Szczerze nie lubiłam jej. Nazywała się Naomi.
Na; Co tak siedzisz na tym parapecie! – spojrzałam na nią
spod głowy.- weź się lepiej za sprzątanie bo zaraz przyjdzie kontrola – „
kontrola” to taka facetka która co tydzień sprawdzała porządek w pokojach.- No
ruchy [t.i]!!- zeszłam z parapetu i zaczęłam poprawiać łóżko i zbierać ubrania
z podłogi. Nie spieszyłam się bo po co. Ale i tak zdążyłyśmy posprzątać. Pani
weszła nie spodziewanie do pokoju. Spojrzała na nas groźnie i wyszła. Położyłam
się na łóżku, wziewam książkę do ręki i zaczęłam czytać. Gdy zbliżała się 22
zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Naomi sobie tego nic nie robiła. Gdy
była 24 wszyscy w domu dziecka już spali tylko nie ja. Wziewam plecak i wyszłam
przez okno. Żeby mnie nikt nie zauważył ani nie usłyszał musiałam się wspiąć na
wysoki, szeroki i gruby mur. Było strasznie ciemno a światło pampy stojącej
przy drodze nie docierało do mnie. Jakoś się wdrapałam. zauważyłam że mur jest
tak gruby że można po nim chodzić swobodnie bez bania się że się spadnie. Byłam
zdyszana. Położyłam się na plecach i ugięłam kolana. Mój plecak leżał koło
moich nóg. Zamknęłam oczy. Po paru chwilach je otworzyłam. Zobaczyłam postać
nachylająca się na de mną. Choć było ciemno zobaczyłam promienisty uśmiech
przystojnego chłopaka. Odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam oczy. Nagle
uświadomiłam sobie że tej osoby nie znam. Szybko usiadłam na murku i spuściłam
nogi. Tak samo on uczynił. Usiadł koło mnie. Włożył ręce do kieszeni i patrzył
w niebo. Ja jednak przyglądałam się z zaciekawieniem mu. Co taki ładny chłopak
może tu robić. Kogoś mi przypomina ale… nie to nie możliwe Liam Peyna . Nie to
nie może być prawda. Chłopak zauważył że się na niego gapie. Odwrócił głowę w
moją stronę i głupkowato się uśmiechnął.
Ch; Liam jestem.
Ty; A ja [t.i].- spojrzałam na niebo a on uczynił to samo.
Niebo było cudowne. Całe granatowe posypane brokatem. Tak jakby był to ogromny
materiał.
L; Co tu robisz tak późno w nocy.
Ty; chyba ja też powinnam się o to spytać.
L; Ja nie mogłem zasnąć. A ty?
Ty; Ta na pewno. A ja…- speszyłam się- no uciekam z domu
dziecka.- nie wiem dlaczego ale zaczęłam się śmiać.
L; Z czego się śmiejesz.
Ty; no ja za miast uciekać to siedze se na murku i gadam z
nieznajomym. Czy to nie śmieszne?
L; No może trochę.- zaśmiał się.- a dlaczego
uciekasz? Jak uciekniesz to gdzie
zamieszkasz?
Ty; tego jeszcze nie wiem.
L; Nie ma to jak dopracowany plam. Haha. A kiedy kończysz
18lat?
Ty; za miesiąc. A co?
L; No to poczekaj miesiąc.
Ty; No chyba masz racje. A wiesz co przypominasz mi… -
urwałam bo może będzie lepiej jak będzie wiedział że ja go nie poznałam- a nic
już nic.
L; To ja już lece. –wstał i podał mi rękę żeby mi pomóc
się podnieś. Wstałam.
L; to co widzimy się za miesiąc – uśmiechnął się i
pocałował mnie w policzek. Byłam zdziwiona i nic nie odpowiedziałam.- pa.
Ty: Do zobaczenia. – wzięłam plecak i wróciłam do pokoju
*miesiąc i parę dni później*
Mam własne małe mieszkanko w bloku. Minoł tydzień od kont
wyprowadziłam się z domu dziecka. Żyło mi się świetnie. Dzisiejszego dnia
pogoda była świetna. Szłam właśnie z zakupów. Poszłam tylko kupić kawę bo mi
zabrakło. Miałam słuchawki w uszach. Gdy szłam chodnikiem wpadłam na kogoś.
Przewróciłam się. Chciałam szybko wstań. Przez przypadek złapałam spodnie
chłopaka bo zdążyłam zarejestrować w mojej mózgownicy że to osoba płci męskiej.
Ty; Przepraszam!- i odnowa upadłam na zimie. Zaczęłam się
śmiać z samej siebie. Spojrzałam na chłopaka.
Ty; Liam.
L; Ooo [t.i] jak niespodzianka.- podał mi rękę jak tamtym
razem na murku.- co tam u ciebie słychać? Masz już swoją wymarzoną wolność?-
zaśmiał się.
Ty; tak mam. A co tam u chłopaków?- Liam dziwnie na mnie
spojrzał.
L; to jednak mnie poznałaś.
Ty; no tamtej nocy. – uśmiechnęłam się.
L; To ja cię zapraszam na obiad. Ja ty i czterech
chłopaków.
Ty; może być. To prowadź. - zaprowadził mnie do
restauracji. Przy stole siedziało już czterech chłopaków.
L; Chłopcy przedstawiam wam [t.i].
Z, N, Li, H; Cześć!
Ty; hej.
Zamówiliśmy sobie jedzenie. W końcu jakiś temat się
nasunął i rozmowa trwała długo. Gdy podano nam obiady była 15.30. Do 17
siedzieliśmy w restauracji. Potem poszliśmy do parku, na lody. Następnie
chłopacy musieli zrobić zakupy. Tak nam upłynął czas do 21. Było już dosyć
ciemno. Na drogach paliły się latarnie.
Ty; Dobra chłopaki ja muszę lecieć. To do zobaczenia. –
pożegnałam się i już miałam iść w stronę mojego bloku gdy;
L; poczekaj odprowadzę cię.
Ty; Nie trzeba.
L; ale ja nalegam.- uśmiechnęłam się na znak że się
zgadzam. Odprowadził mnie pod sam blok. Przez drogę nie zamieniliśmy ani słowa.
Po dotarciu na miejsce:
Ty; dziękuje.- otwierałam drzwi. Louis złapał mnie za rękę
i przyciągnął do siebie.
L; Masz piękne oczy.- zbliżył swoją twarz do mojej. Zaczął
mnie całować. Pocałunek były delikatny ale pociągający. Moje usta zatapiały się
w jego. Ta chwila była cudowna. Poczułam jak Liam kładzie rękę na moim
pośladku. Miałam go odepchnąć, ale poczułam kartkę w tylnej kieszeni spodni.
Ten namiętny pocałunek trochę jeszcze trwał. Gdy kończyliśmy go poczułam że gdy
ja pójdę do mieszkania a on wróci do kumpli będę tęsknić jak nigdy…
/ Sakura
/ Sakura
wtorek, 12 marca 2013
#8.Zayn
Przepraszam za błędy. Ten imagin jest dość długi, zależy dla kogo. To życzę miłej lektury :)
___________________________________________
___________________________________________
Do mojego brata Liam’a przyjechali koledzy z zespołu. Siedziałam
przy biurku. Ślęczałam nad książkami. Nie mogłam się skupić. Myślałam o…… no
właśnie o ni czym. Moje myślenie przerwała mama wchodząca do mojego pokoju.
Usiadła na łóżku.
M; Może byś zeszła do chłopaków? – tak prawdę do mówiąc nie
chciałam mieć do czynienia z „mężczyznami” bo nie dawno zerwałam z chłopakiem.-
Przecież wiesz o tym że jutro rano
wyjeżdżamy z ojcem na 3 dni albo i dłużej. Przez ten czas będą oni tu taj
więc…- nie dokończyła bo jej przerwałam.
Ty; Mówisz mi to po raz setny! Dobra, dobra już ide do
nich.- wstałam z krzesła i poszłam do salonu w którym siedzieli chłopcy.
Usiadłam po turecku pomiędzy Zayn’em, a Niall’em. Horan trzymał miskę z
popcornem. Wzięłam jedno „ziarenko” podrzuciłam do góry i wpadło mi do ust.
Spojrzałam w stronę Liam’a.
Ty; Mama mi kazała przyjść. Miej do niej pretensje.
Li; Dobra możesz być. To co oglądamy? Może Toy Story?
Ty, Z, N, Lo, H: Tylko nie to!
Li; No ale…- Zayn wziął miskę z popcornem i wysypał
zawartość naczynia na Liam’a.
Z; Nie Tory Story!- wszyscy zaczęli się śmiać. Pomyślałam że
to był dobry pomysł tutaj przyjść bo poprawił mi się humor. Obejrzeliśmy jakąś
komedię. Podczas filmu było parę odpałów. Między innymi Niall chciał wejść do
telewizora bo było tam jedzenie, Zayn się oburzył kiedy dotknęłam jego grzywki,
a on mnie zaczął gilgotać, Louis i Harry zrobili prawie striptiz, a Liam miał w
ręku moją prostownicę i gonił Hazzę po całym domu. Już się bałam co będzie jak
rodzice wyjadą.
M; Kolacja!!!- głos dobiegał z kuchni. Poszliśmy na kolacje.
Usiedliśmy przy stole. Niall co chwila nakładał sobie następną porcję.
Zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
Ty; Hej.
Koleżanka: [t.i] idziesz na dyskotekę?
Ty; Nie, nie chce mi się, a tak w ogóle nie mam z kim.
Dzięki za pamięć.
K; nie ma za co. Trzymaj się. Pa.
Ty; Na razie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na stół.
Z Liam’em byłam blisko. Oprócz że był moim bratem, ale też
przyjacielem. Dobrze wiedział że już nie mam chłopaka i przez to nie chodzę na
dyskoteki. Wcześniej się zawsze pytał kto dzwoni. Ale teraz się nie zapytał bo
wiedział o co chodzi. Liam bardzo troszczył się o mnie i nie pozwolił nikomu
zrobić mi krzywdy.
Atmosfera się nie zrobiła napięta jak myślałam. Wręcz jeszcze
bardziej się rozluźniła. Po kolacji zmuszona prośbami mamy pomogłam jej się
spakować. Nawet wyszło mi to na dobre bo zostawiła mi zwoje wysokie szpilki.
Nie raz błagałam ją żeby mi je pożyczyła ale zawsze stawiała na swoim że się w
nich przewrócę. Gdy mi je dawała:
M; Jestem z ciebie dumna. – popatrzałam na nią dziwnie. –
Jestem z ciebie dumna bo pomimo że straciłaś chłopaka nie podajesz się i dalej
jesteś sobą.
Ty; skąd o tym wiesz że nie ma… A no tak Liam wygadał.-
przekręciłam oczami.- Zabiję go. –powiedziałam ze złością. Mama podeszła do
swojej szafy i wyciągnęła buty. Czerwone szpilki lśniły nowością. Mama wkładała
je na specjalne okazje. Była w nich chyba z dwa razy. Podeszła do mnie.
M; Masz tu je. Jesteś już na tyle duża żeby je założyć.-
Moja mama była trochę szalona, ale surowa wy „ubiorze”. To znaczy nie pozwalała
mi zbytnio na wysokie buty, krótkie spódniczki i duże dekolty. Teraz jak
skończyłam 18 lat pozwalała mi na wszystko.
Ty; Mamo ale to są twoje ukochane szpilki.
M; Bierz je bo się jeszcze rozmyślę. Ale mają do mnie wrócić
w stanie nienaruszonym!.
Ty; Dorze, dobrze. – wzięłam buty i zaniosłam je do pokoju.
Wzięłam piżamy i poszłam do łazienki. Zapukałam bo wiedziałam,
że koledzy brata są nieobliczalni. Usłyszałam „możesz wejść”. Więc weszłam. W
łazience ujrzałam Zayn’a i Louisa na pół nagich. Usiadam na blacie i splotłam
nogi. Patrzałam jak Louis goli się. Pomyślałam „Chyba to się robi rano”. A Zayn
mył twarz. Żeby złamać ciszę odezwałam się:
Ty; A wy to kiedy wyjeżdżacie?
L; Aż tak bardzo ci przeszkadzamy?
Ty; No coś ty. – uśmiechnęłam się.
L; No tak. Wiadomo boski Harold wkroczył już do akcji.
Ty; O czym ty gadasz? Że ja i Harry. Chyba cie pogięło. Mam
kogo innego na oku.- skłamałam choć prawdę mówiąc Zayn zaczął mnie pociągać.
L; Uuuu. A kto niby?
Ty; To raczej nie twoja sprawa. To kiedy wyjeżdżacie?
Z; No tak jak twoi rodzice wrócą. – Chłopaki wzięli swoje
rzeczy.
L; To masz wolną łazienkę. – już mieli wychodzić ale Zayn
się zatrzymał.
Z; A i jak wstaniesz rano to się nie przestrasz gołego
Styles’a.- zrobiłam głupią minę. Wzięłaś prysznic. Ubrałam luźne, szare dresy i
moją ulubioną niebieską bokserkę z pikachu. Poszłam do pokoju. Już miałam kłaść
się spać, ale zauważyłam że zniknął mi mój laptop. Miałam tam prywatne zdjęcia.
Moją pasją jest fotografowanie. Na komputerze są moje zdjęcia ze sesji. Są tam
też zdjęcia gdzie jestem modelką. Robiłam je ze swoją dobrą znajomą. Czym
prędzej wybiegłam z pokoju. Wparowałam do pokoju Liam’a. Siedzieli tam chłopaki
i oglądali zdjęcia. Zamknęłam im laptopa. Wzięłam go do ręki.
Li: No co ty robisz. Oglądaliśmy zdjęcia!
Ty; Tak tylko to jest mój laptop i oglądaliście moje
prywatne zdjęcia! A ty w dodatku Liam wygadałeś się mamie o moim byłym
chłopaku! – „mogłam ugryźć się w język” pomyślałam- A wczoraj wziąłeś moją
beysbolówkę bez pytania i teraz śmierdzi twoimi perfumami! A jakieś tydzień
temu gdy poszłam z koleżanką na zakupy jakoś spotkałam cię w galerii! Powiesz
mi niedługo że kupisz mi podpaski! – Oprócz Liam’a reszta się roześmiała- Mam
cię dosyć! – wyszłam zła z pokoju. Trzasnęłam drzwiami. Położyłam się spać.
Rano, a raczej o 10 obudziłam się. Usiadłam na łóżku. Przypomniałam sobie
wczorajsze zdarzenie jak krzyczałam na Liam’a. Zaczęłam się śmiać. Upadłam na
łóżko. Przeczesałam sobie włosy palcami. Wstałam z łóżka. Zaczęłam szukać kapci
ale ich nie znalazłam. Zeszłam na duł do kuchni. Rodzice już wyjechali a w
pomieszczeniu było pięiu chłopaków, a jeden z nich był w samych bokserkach.
Z; Hej [t.i]
Li, Lo, H: Cześć.
Ty; Hej. Niall to
mleko w kartonie jest przeterminowane.- chłopak wypluł mleko na podłogę.
Li; Ty to sprzątasz.
Ty; A tak w ogóle chciałam was przeprosić za wczorajsze moje
darcie. Ale i tak brat mam na ciebie focha że pokazałeś im zdjęcia.
Z; Ale one są naprawdę dobre.
Ty; dzięki. – nie wiem dlaczego ale zarumieniłam się. –
Harry…
H; Tak?
Ty; mam do ciebie prośbę.
H; Jaką?
Ty; Możesz spać nawet goły, ale jak przy mnie to ubieraj
gacie. Dobrze?
H; Postaram się. – i wyszczerzył swoje białe zęby. Zjadłam śniadanie i poszłam się przebrać. Po
ubraniu dżinsów i zielono-białego swetra z kołnierzykiem z ćwiekami poszłam do
łazienki. Gdy doszłam do drzwi była kolejka.
Ty; co jest? - zapytałam
H; czekamy aż się zwolni łazienka.
Ty; Ale ja się śpieszę. Przepuścicie mnie?
N; Ja muszę się odlać.
H; Ja też.
Li: I ja.
Z; I ja też.
Ty; Jak już będzie po sprawie to powiadomcie mnie że
skończyliście swoje bojowe zadanie.
Poszłam do swojego pokoju i spakowałam do mojej torby
potrzebne rzeczy. Minęło sporo czasu gdy drzwi mojego pokoju otworzył Zayn.
Z; Już wolna.
Ty; Dzięki.
Z;[t.i]…
Ty; tak? – spojrzałam na nie go.
Z; Dzisiaj idziemy na imprezę… i chciałbym żebyś z nami
poszła. Liam powiedział że zapraszam cię na swoją odpowiedzialność. Nie wiem o
co mu chodziło. To jak pójdziesz?
Ty; Może… zastanowię się.
Z; A gdzie teraz idziesz?
Ty; Ide się gdzieś przejść, ale jak siebie znam wyląduje w
galerii. Więc biorąc to pod uwagę idę na zakupy. – uśmiechnęłam się.
Z; A mógłbym z tobą iść coś nowego zawsze się przyda.
Ty; Dobra. Spytaj się chłopaków czy chcą iść.
Z; To ja lecę się spytać. – wyszedł z pokoju. Poszłam do
łazienki i zeszłam do chłopaków którzy oglądali coś w telewizji.
Ty; To kto idzie? – spytałam.
H; Ja i Zayn.
Ty; Ok. To za dziesięć minut przy drzwiach. – poszłam ubrać
trampki i wziąć torbę. Poszłam do drzwi wyjściowych. Stali już tam chłopaki.
H; To co idziemy. -Wyszliśmy z domu.
Doszliśmy do wielkiego budynku. Weszliśmy.
H; To co chcesz sobie kupić- zwrócił się do mnie.
Ty; Bo ja wiem coś fajnego.
Chodziliśmy po galerii. Trafiliśmy na sklep z bielizną
damską.
Ty; to ja tu sobie wejdę.- weszłam do sklepu, a chłopacy
usiedli na ławce.
Sklep był z specjalną usługą. Ekspedientki pomagały w
dopasowaniu biustonosza. Podeszłam do ekspedientki.
Ty; Dzień dobry. Chciała bym kupić stanik.
E: Dzień dobry. Zaraz pani przyniosę kilka do
przymierzenia.- Ekspedientka podeszła do mnie i doradziła mi który będzie
najlepszy dla mnie. Poszłam do przymierzalni go przymierzyć. Po założeniu go
odsunęłam zasłonę żeby pokazać się ekspedientce.
Ty; I jak wyglądam. Raczej jest dobry na mnie.- spojrzałam
na wprost i zobaczyłam…
Z; No wiesz [t.i] jak dla mnie wyglądasz przepięknie. I
bardzo seksownie.- uśmiechnął się. Poczułam że zaczynam się czerwienić. Jak
najszybciej zasłoniłam kotarę. Usiadłam na podłodze i podciągnęłam kolana do
klatki piersiowej. Twarz ukryłam w moich dłoniach. Zaczęłam cicho się śmiać.
„co on o mnie pomyślał?” zastanawiałam się. Ubrałam bluzkę i wyszłam z
przymierzalni. Kupiłam stanik i wyszłam ze sklepu. Chłopcy siedzieli na ławce.
Podeszłam do nich.
H; No wreszcie. Zayn poszedł po ciebie i jak wrócił to
powiedział że za chwilę będziesz a czekaliśmy na ciebie sporo czasu. To co
idziemy bo chcę sobie fajną muszkę a tak w ogóle sobie coś kupiłaś?
Ty; Tak. – poszliśmy kupić muszkę i do kawiarni. Usiedliśmy
przy stoliku.
H: To ja idę zamówi po kawie. – Harry poszedł do baru.
Spojrzałam na Zayn’a.
Ty; Nikomu nie powiesz?
Z; No coś ty.- uśmiechną się cwaniacko jak to on.
Ty; Masz nikomu nic nie mówić. I w ogóle zapomnieć o tym .
Z; o twoim ciele się nie da zapomnieć.
Ty; Palant!- pod nosem się lekko uśmiechnęłam się.
Z: Jak byś nie była siostrą mojego kumpla to bym cię
pocałował.- moje myśli w tym momencie zmieszały się. Nie wiedziałam co
powiedzie. Dobrze że Harry przyniósł kawę.
H; Trzymajcie.
Ciekawe…
Z; Co jest ciekawe?
H; Kto zrobi obiad. Bo Niall pewnie już jest głodny. – ich wzroki
skierowały się na mnie.
Ty; o nie, nie. Ja nie gotuję obiadu. A po za tym nie lubię
gotować. Zamówimy tu taj obiad na wynos a w domu odgrzejemy. Zayn zadzwoń do
nich i się spytaj. – jak powiedziałam tak zrobił. Kupiliśmy coś tam i poszliśmy
do domu.
Ty; Cześć! Mamy żarcie. – Niall podbiegł do nas.
N; Dawać! Dawać!
Ty; Zaraz. Najpierw odgrzeje. A wy nakryjcie do stołu. – przygrzałam
jedzenie i podałam na stuł. Zaczęliśmy jeść.
H; Chłopaki za dwie godziny idziemy na imprezę.- mój uśmiech
trochę zbladł.
Z; [t.i] a ty idziesz?
Ty; Bo ja wiem. Zobaczę czy coś mam odpowiedniego w szafie. –
poszłam do mojego pokoju.- co ja zrobiłam- powiedziałam sama do siebie.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam to:
Ty; Chyba może być. – zeszłam do chłopaków. – idę z wami.
Li; naprawdę?
Ty; Nie duchowo wiesz. No idę. to za niedługo będę gotowa. –
uśmiechnęłam się szeroko i poszłam się przyszykować. Ubrana i umalowana wyszłam
z domu, bo chłopacy stali już przy samochodzie.
N; Wow.
Z; Wyglądasz olśniewająco.
Ty; Dziękuję.- wsiadłam do samochodu. Gdy dojechaliśmy na
miejsce i wysiadłam z auta moje nogi zadrżały. „No chyba mama miała rację że
mogę się przewrócić. [t.i] utrzymaj równowagę.” – pomyślałam. Weszliście do
klubu. Doś mało ludzi jeszcze tańczyło. Poszliśmy zamówić coś sobie do picia.
Poczułam jak ktoś pociągnął mnie za rękę.
Ty; Liam co ty robisz?
Li; Pamiętaj. Masz nie pić alkoholu. No może trochę. Nigdzie
bez mojej wiedzy się nie oddalasz i trzymasz się nas. Rozumiesz?
Ty: Ja nie mam 14 lat tylko
jestem dorosła i wiem co to znaczy za siebie odpowiadać. Zrozumiałam co do mnie
powiedziałeś. A tak w ogóle bardzo się cieszę że się o mnie troszczysz ale bez
przesady. A teraz idę się bawić. – uśmiechnęłam się. Dołączyliśmy do reszty.
Zamówiłam sobie sok a chłopacy coś mocniejszego. Gdy trochę się rozluźniliśmy
poszliśmy potańczyć. Powoli się rozkręcałam. Nie wiem dlaczego ale każdy chciał
ze mną tańczyć. Nogi zaczęły mnie boleć. „wysokie szpilki i taniec to nie dobre
połączenie” – pomyślałam. Chłopaki gdzieś się ulotnili. Pozostałam tylko z
Zaynem.
Ty; Zayn ja idę do ubikacji.
Z; poczekaj pójdę z tobą.
Ty ; Ale po co masz stać pod
drzwiami i czekać.
Z; mam być za ciebie
odpowiedzialny. – uśmiechnęłam się.
Poszliśmy w stronę toalety. Weszłam a Zayn oparł się o ścianę i czekał na mnie.
Wyszłam z łazienki.
Z; Można panią zaprosić do tańca?
Ty; Z miłą chęcią. – poszliśmy na
parkiet. Tańczyliśmy wolny kawałek. Dłonie Zayna na moich biodrach lekko przesuwały
się.
Ty; Zayn…
Z; Tak.
Ty; Czy ty mnie nie podrywasz?
Z; A czy miał bym zaprzestać?
Ty; Nie. – uśmiechnęłam się. Zayn
nagle i szybko przyciągnął mnie do siebie.
Z; To dobrze- uśmiechnął się. Wolna piosenka się skończyła.
Poszliśmy się napić. Przy barze spotkaliśmy chłopaków. Jeszcze trochę
pobawiliśmy się . O 2.00 wyszliśmy z klubu.
Ty; E chłopaki poczekajcie!- zdjęłam szpilki.
Lo: co jest?
Ty: Narobiłam se odcisków i nie mogę chodzić. Po prostu
zwolnijcie tępo. – Zayn podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
Z; Tak będzie szybciej. – oplotłam swoje ręce wokół jego
szyi. Zaniósł mnie do auta. W domu byliśmy po niespełna 20 minutach. Zayn wziął
mnie odnowa na ręce i wniósł mnie do mojego pokoju. Usadził na łóżku.
Ty; Dzięki.
Z; Nie ma za co.- podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
– miłych snów.- uśmiechnął się uwodzicielsko.
Ty; Dobranoc. – wyszedł z pokoju. Ubrałam piżamę i położyłam
się spać.
O 12 w południe obudziłam się. Wszystko mnie bolało. Nie
mówiąc już o kacu. Jakoś wygrzebałam się z łóżka i zeszłam na duł. Moje
wczorajsze tańczenie na szpilkach dawało mi o soobie nie zapomnieć. Miałam dużo
odcisków i nie mogłam chodzić. Zeszłam ledwo do kuchni. Wszyscy jeszcze spali.
Zrobiłam dużo mocnej kawy. Nalałam sobie kawy i poszłam do salonu. Usiadłam na
kanapie i włączyłam TV. Po chwili zadzwonił telefon. Wzięłam go ze stolika i
odebrałam.
Ty: Halo.
Philip: Cześć
Ty; Po co dzwonisz?
P: chciałbym cię przeprosić.
Ty; przepraszałeś mnie tysiące razy. Ale ja ci nie wybaczę
że mnie uderzyłeś. Byłam z tobą prawie rok a ty mnie uderzyłeś dlatego że nie
poszłam z tobą na dyskotekę. Zmarnowałam
sobie rok życia z tobą! Nie chce cię widzieć!
P; Ale [t.i]…
Ty; nie chce cie znać. Cześć.- odłożyłam telefon. usłyszałam
kroki.
Li: Hej. Kto dzwonił
Ty; O cześć. A ty podsłuchujesz?
Li; Nie tylko się darłaś i usłyszałem.
Ty: Philip… Jak się spało? Hahaha.
Li; Nie nabijaj się.
Ty; A sam mówiłeś mi żebym dużo nie piła. – poszedł do
kuchni. – Kawa jest w dzbanku!
Po chwili Liam wrócił z kawą i usiadł koło mnie.
Li: [t.i] jak Philips będzie do ciebie dzwonił albo dręczył
masz od razu mi o tym powiedzieć.
Ty; Dobra przecież tylko zadzwonił.
Li; Jak tam nogi?
Ty; Nie mogę chodzić. Już nigdy więc tańczenia na szpilkach.
Li; hahaha. – uśmiechnęłam się. Po pewnym czasie do salonu
przyszła reszta z kawami. Trochę pogadaliśmy.
Ten dzień upłyną nam w spokoju. Siedzieliśmy ciągle w domu.
Następnego dnia rano zrobiliśmy śniadanie.
N; Jest coś słodkiego?
Ty; Nie ma.
Z; [t.i] może pójdziemy do cukierni?
Ty; no. Chyba przyda mi się spacer. Ale poczekaj. Musze
znaleźć moje wygodne trampki. – po uszykowaniu się poszliśmy do cukierni.
Ty; To ja usiądę sobie na ławce a ty kup jakieś ciastka.
Z; Dobra. Zaraz wracam. – wszedł do cukierni. Patrzałam na
przejeżdżające auta.
P:[t.i]…
Ty; Co ty tu robisz. – spojrzałam na mojego byłego chłopaka.
P; Ja cie przepraszam. – wstałam z ławki.
Ty; Ale ja ci nie wybaczę a poza tym mam już kogoś innego.
P; Ty szmato. – uderzył mnie w twarz. Do moich oczu
napłynęły mi łzy. Podbieg do nas Zayn. Popchnął Philipa.
P; Co ty robisz! Nie wtrącaj się!- Zayn złapał Philipa za
koszulkę.
Z; Jak jeszcze raz się do niej zbliżysz to ci tak skope dupe
że mnie popamiętasz!- rozluźnił uściski. Philips spojrzał na nie i szybko się
oddalił. Zayn niespodziewanie mnie przytulił.
Z; Nic ci nie jest? Przestraszyłem się że ten dupek mógł
mocniej cie uderzyć. A kto to był?
Ty; Mój były… Zayn…
Z; tak?
Ty; naprawdę się o mnie martwiłeś? – Spojrzał mi głęboko w
oczy.
Z; Tak. To idziemy?
Ty; Jasne. Zayn nie mów o tym zdarzeniu Liamowi bo on na tym
punkcie jest przewrażliwiony.
Z; Dobra. Ale jak coś mi obiecasz.
Ty; A co takiego?
Z; że jak gdzieś go spotkasz nie będziesz z nim gadać. A jak
będzie ci coś chciał zrobić to mówisz mi o tym.
Ty; Okej.
Udaliśmy się w stronę domu.
Z; Co robisz wieczorem? Czy masz jakieś plany?
Ty; Nie, nie mam żadnych planów na wieczór.
Z; To może byśmy gdzieś wyskoczyli we dwoje?
Ty; Pewnie. – uśmiechnęłam się trochę tajemniczo.
Z; To o 19.
Ty; Idealnie.
Gdy wróciliśmy do domu Niall jak zwykle rzucił się na
jedzenie. Ja od razu poszłam przygotować sobie ubrania. Wybrałam coś na luzie: http://www.polyvore.com/zabawa/set?id=74779001
Następne godziny szybko mi minęły. W końcu zaczęłam się
szykować. Ubrałam się i uczesałam. Zostało mi tylko zrobić makijaż. Przez
pewien czas szukałam szminki. Nie mogłam jej znaleźć. Zeszłam na duł do salonu.
Ty; Co wam k**** odbiło żeby mazać się moją szminką!
Lo; Ale to była zabawa. – zrobił słodkie oczka.
Ty; Jak myślisz że tymi swoimi oczkami mnie uspokoisz!...to masz
racje.- zaśmiałam się.
H; A gdzie idziesz że się tak wystroiłaś? – uśmiechnęłam się
tajemniczo.
H: To może powiesz z kim?
Ty: Z Zaynem.
H; A dlaczego nie ze mną?-
Ty; Bo ty mnie nie zaprosiłeś. Dobra nie mam czasu. –
wróciłam do pokoju. Dokończyłam makijaż, wzięłam torbę i zapukałam do pokoju
Zayna.
Z; Wchodź.
Ty; To co idziemy?
Z; ta już. Tylko wezmę swój telefon ale Nie wiem gdzie on
jest. – Zayn ciągle krzątał się po pokoju.
Ty; twój telefon leży na łóżku. – szybko wziął telefon i
musnął swoimi ustami mój policzek.
Z; dzięki. Chodź szybko.
Ty; Gdzie ty tak się spieszysz?- stanęłam w miejscu. Zayn
podszedł do mnie. Objął w tali i uniósł do góry. Wyniósł mnie z pokoju i
postawił na ziemi. Złapał mnie za rękę. Zaczął iść.
Z; Szybko bo się spóźnimy. Będą korki i nie zdążymy szybko.
Ty; Hahaha. Ty to mnie ciągle zaskakujesz. – Malik
uśmiechnął się szeroko.
Z; Chłopaki wychodzimy! – wyszliśmy z mieszkania. Zayn
otworzył mi drzwi o samochodu. Sam szybko wsiadł i zapiął pasy. Wypuścił
powietrze. Spojrzał na mnie a ja na niego. Zmierzył mnie wzrokiem.
Z; Wyglądasz super.
Ty; Dziękuję. Ty zresztą też. Jak zwykle. – zaśmialiśmy się.
Zayn odpalił auto i wyruszyliśmy w drogę. Było trochę korków jak się Malik
spodziewał. Podjechaliśmy do restauracji. Zayn otworzył mi drzwi.
Z; Proszę bardzo.- lekko się ukłonił.
Weszliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku.
Ty; Co tak mi się przyglądasz?
Z; Bo piękna jesteś. – Trochę się zaczerwieniłam. Coś
zamówiliśmy. Dużo rozmawialiśmy. Wiele dowiedziałam się o Zaynie, a on o mnie.
Był taki wobec mnie trochę romantyczny, ale na luzie. Był słodki ale też
strasznie seksowny. Moje myśli biły się ze sobą. Siedzieliśmy w restauracji do
21. Potem wyszliśmy z niej. Wsiedliśmy do auta. Zaczęliśmy jechać.
Ty: O zobacz wesołe miasteczko.
Z; To kierunek wesołe miasteczko!
Ty; Kupisz mi watę cukrową? Proszę. – zrobiłam słodką minkę.
Roześmiałam się. – uwielbiam się przy tobie wyłupiać.
Zayn zaparkował i poszliśmy do wesołego miasteczka. Zayn
kupił watę cukrową. Chodziliśmy między różnymi karuzelami. Wszystko było
oświetlone kolorowymi światłami. Jedliśmy watę i śmialiśmy się.
Z; o patrz. Chodź porzucę sobie strzałkami.
Zayn celnie strzelał w tarczę. Facet który to obsługiwał
wręczył Mialikowi dużego misia jako wygraną.
Z; Proszę to dla ciebie.
Ty: dzięki. Czuję się jak bym miała 10 lat.
Z; ja tak samo tylko jest jedna różnica. Że jestem tutaj z
wspaniałą dziewczyną.
Poszliśmy na karuzelę.
Z; Tylko się nie bój.
Ty; To raczej ty.
Z; jaaa? – uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do karuzeli. Ruszyliśmy z miejsca. Karuzela coraz
szybciej jechała. Zayn zaczął krzyczeć.
Z; Aaaaaaaaaaaaaaaaa!- nie mogłam powstrzymać się od
śmiechu. Gdy wyjedliśmy z kolejki nadal się śmiałam.
Ty; I kto tu się bał. Hahahaha!
Z; Ale nie mów chłopakom.
Ty; A jakbym zastosowała mały szantaż? – Zayn przybliżył się
do mnie i objął mnie w talii. Lekko zakołysał.
Z: A jakbym cię czymś przekupił?
Ty; Mało prawdopodobne.
Z; A może jednak?
Ty; Masz wolną rękę do działania.- uśmiechnęłam się.
Z; Doskonale. To teraz gdzieś pojedziemy.
Ty; Czy twój plan już wchodzi w życie?
Z; No. Dopiero to jest początek. – Od nowa gdzieś
pojechaliśmy. Było już naprawdę późno. Wysiedliśmy przy jakieś restauracji.
Weszliśmy do niej. Potem weszliśmy do kuchni. Szliśmy do góry chodami. A raczej
biegliśmy. Ciągle trzymaliśmy się za ręce.
Z; Jeszcze trochę.
Stanęliśmy przed drzwiami. Zayn je otworzył. Byliśmy na
dachu budynku. Niebo było ciemne ale rozświetlone milionami gwiazd. Z dachu
było widać piękną panoramę Londynu.
Ty; Wow. Ale tu pięknie. – Zayn Objął mnie z tyłu a swój
podbródek położył na moim lewym barku.
Z; To co przekupiłem cię?
Ty; Noo. – obróciłam się w stronę Malika. Spojrzałam mu
głęboko w oczy. – Masz bardzo ładne rzęsy.
Z; A ty bardzo ładne usta. Czy bym mógł dotknąć? – zaśmiał
się cicho. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową w przód i w tył. Zayn musną moje
usta i wpił się w nie. Nasze języki tańczyły długi taniec. Na koniec pocałunku
Zayn lekko ugryzł moją wargę. Ciężko oddychaliśmy.
Z; Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- Zayn mocno
przytulił mnie.
Ty; Kocham cię. –wyszeptałam mu w ucho.
Z; Ja też ale bardziej. :)
/ Sakura
/ Sakura
poniedziałek, 11 marca 2013
[*]
Zmarła polska Directionerka, ponieważ miała raka :( Prawdopodobnie miała się spotkać z chłopakami ale nie dążyła. Jednej naszej siostry już nie ma, ale jest w niebie. Teraz ona będzie się nami opiekować, opiekować Directionerkami.
To wydarzenie powinno nas czegoś nauczyć, że bez względnie na wszystko musimy spełniać swoje marzenia i walczyć do końca.
Szczere kondolencje dla rodziny naszej już zmarłej siostry.
[*] [*] [*]
To wydarzenie powinno nas czegoś nauczyć, że bez względnie na wszystko musimy spełniać swoje marzenia i walczyć do końca.
Szczere kondolencje dla rodziny naszej już zmarłej siostry.
[*] [*] [*]
piątek, 8 marca 2013
#7.Niall
Proszę o komentarze! proszę ;)
Miłej lektury
_______________________________________
Miłej lektury
_______________________________________
Szłaś ulicami
Londynu. Było późno. Ludzi nie było już na ulicach. Cisza, cisza. I
właśnie ci tego brakowało: CISZY. Ale… ona nie mogą długo trwać. Lampy były już
dawno zapalone, a i ich światła rozświetlały ci drogę. Szłaś powoli. Czułaś
wiatr we włosach. Nagle za rogu wybiegli jacyś chłopacy. Zatrzymałaś się i
patrzałaś na nich ze zdziwieniem. Gdy przebiegli koło ciebie uśmiechnęli się
wszyscy. Spojrzałaś za nimi. Potem usłyszałaś jak ktoś przeklina. Za rogu
wyłonił się mężczyzna.
M; O nie uciekłeś? – zapytał ironicznie. Zrobiłaś krok w tył
i zrozumiałaś że cie z kimś pomylił.-
Jak cię dorwie i tych twoich kumpli to ci nogi z dupy powyrywam!
Prawdę mówiąc wystraszyłaś się. Lekko się wzdrygnęłaś.
Spojrzałaś za siebie. Zobaczyłaś pięć sylwetek oddalające się. Szybko ruszyłaś
w ich stronę. Biegłaś ile miałaś sił w nogach.
Ty; Poczekajcie! –zawołałaś do nieznajomych. Oni obejrzeli
się za siebie. Zatrzymałaś się przy nich. Oparłaś dłonie na swoich udach.
Spojrzałaś za siebie. Widziałaś
mężczyznę z czymś w ręku biegnącym ku was.
Ty; Co wyście mu zrobili? On chyba mnie wziął za jednego z
was. – spojrzałaś na każdego. Wszyscy byli przystojni i ubrani dobrze. Nie to
za mało. Oni byli ubrani bardzo dobrze. Idealne fryzury. Ale jeden przykuł
twoją uwagę. Blondyn. Jego nierówne zęby wydały się takie słodkie, jego aparat
był pociągający.- Dobra lepiej zwiewajmy. A tak w ogóle jestem [t.i]. –
uśmiechnęłaś się. Zaczęłaś biec przed siebie, a oni za tobą.- Umiecie
przeskakiwać przez płoty?
Blondyn: No. Dla ciebie wszystko. – zaczęłaś się śmiać. – z
czego się śmiejesz?
Ty; Z tej całej sytuacji. A jak macie na imię?- chłopacy
przedstawili się. Skręciliście na zakręcie. Przed wami pojawiła się wysoka
brama.
Lo: I to ma być ten płot? Myślałem że będzie niższy.
Ty; wiesz jak chcesz mogę cię podsadzić.- zaśmiałaś się.
N: Damy pierwsze- Niall wskazał na bramę. Przeszłaś pierwsza
a potem reszta. Zmęczeni oparliśmy się o bramę.
Ty; Dobra to teraz się przyznawać co żeście zrobili?
N; Wybiliśmy temu facetowi szybę w oknie.
Ty; Hahaha nie no dobre. – wyjęłaś z kieszeni telefon.
Miałaś 13 nieodebranych połączeń od rodziców. Spojrzałaś na godzinę. Była po
23. – Dobra chłopaki to do zobaczenia. Ja lecę.
N; A może cie odprowadzić?
Ty; Nie nie trzeba.
N; A może jednak?- spojrzałam w stronę Niall;a.
Zorientowałam się że zostaliśmy sami. Zrobiłam krok w stronę Niall’a.
Ty; Wiesz co? Jak ci pierwszy raz cię zobaczyłam to
pomyślałam słodki chłopak. A teraz jak tak się do mnie uśmiechasz to myślę
piękny czuły i słodki chłopak. –uśmiechnęłaś się. Horan przyciągnął cię do
ciebie. Złapał cię w tali.
N: A ja pomyślałem piękna dziewczyna, a teraz myślę
przepiękna dziewczyna która samą sobą rozgrzewa moje serce.- Wasze twarze się
zbliżyły czułaś jego dotyk na plecach. Lekko przesuwał palce po twoich plecach.
Musnął twoje usta. Popatrzył głęboko w twoje oczy. Wpił się w twoje usta.
Całował namiętnie jakby w ten całus chciał włożyć całego siebie. Ale też
delikatnie jakby bał się posunąć za daleko...
/ Sakura
/ Sakura
środa, 6 marca 2013
#6.Louis
Była zima. Siedziałaś na parapecie i piłaś gorące kakao. Za
oknem znajdowały się zaśnieżone ulice i parki. Nudziło ci się. Prawdę mówiąc
nie wiedziałaś co z sobą zrobić. Wpadłaś na pomysł żeby iść na lodowisko.
Zeszłaś z parapetu i poszłaś się przebrać. Założyłaś dżinsy i sweter w paski na
to beżowy płaszcz. Ubrałaś również brązowe kozaki, ekri czapkę i szalik. Nie
zapomniałaś o ciepłych rękawiczkach.
Byłaś dość „normalną” dziewczyną. Miałaś długie włosy i
nogi. Miałaś wiele przyjaciół ale oni akurat w tym tygodniu nie mieli czasu dla
ciebie.
Szłaś na lodowisko. Chciałaś jak najszybciej tam dojść.
Weszłaś do „budynku”. Poszłaś do wypożyczalni.
Ty; proszę łyżwy. Numer [twój numer buta]. – Facet w
wypożyczalni dał ci łyżwy i poszłaś na lodowisko. Założyłaś je i zaczęłaś
jeździć. Nie umiałaś zbytnio jeździć na łyżwach więc jak na razie jeździłaś
przy poręczy. „ A chuj z tym że będę miała siniaki.” Powiedziałaś pod nosem i
ruszyłaś ku środkowi lodowiska. Jak na razie się nie przewróciłaś. Zaczęłaś
jechać szybciej. Zachwiałaś się i upadłaś na lud. Poczułaś jak o kogoś
„zahaczasz”. Ten ktoś też si przewrócił. Usiadłaś na lodowisku i zaczęłaś się
śmiać. On tak samo.
Ch: Nic ci się nie stało ślicznotko? – Powiedział brunet
śmiejąc się.
Ty; Nie przystojniaku a tobie? – zaśmiałam się przyjacielsko
;D
Ch: wszystko spoko. Jestem Louis.
Ty; A ja [t.i]. miło cię poznać. A i przepraszam za ten
wypadek.
L; Nie przepraszaj. Ja bardzo się cieszę z tego wypadku.
Ty; Dlaczego?
L; Bo mam zaszczyt pozna fajną dziewczynę.
Ty; Pochlebiasz mi. – wybuchłaś śmiechem. Louis wstał i
podał ci rękę. Skorzystałaś z pomocy. Gdy byłaś już na nogach spojrzałaś mu
głęboko w oczy. Widziałaś w nich zrozumienie, przyjaźń i… były one strasznie
znajome. Zachwiałaś się. Miałaś upaść ale on cie złapał.
L; Chyba cię pouczę jazdy na łyżwach- uśmiechną się.
Ty; Z chęcią.- złapał cię za rękę. Zaczęliście jeździć.
Usłyszałaś pierwsze dźwięki WMYB. Zaczęłaś śpiewać.
L; Ty słuchasz One Direction? – stanęłaś.
Ty; Tylko mi nie mów że uważasz że to są pedały i geje. –
przewróciłaś oczami.
L; Nie no coś ty ja ich też słucham, a nawet znam.
TY; Naprawdę! Boże… - poleciała ci samotna łza.
L; Czego płaczesz? – Louis zrobił smutną minę. Otarł
kciukiem twoją łzę z policzka.
Ty; To łza szczęścia. Cieszę się że ktoś lubi 1D i jeszcze
zna… i w dodatku jest jednym z nich. – Louis uśmiechnął się.
L; Poznałaś mnie.
Ty :tak prawdę mówiąc to po tym jak powiedziałeś że ich
znasz. – uśmiechnęłaś się.
L; Dobra to przysuń się bliżej do mnie.- jak powiedział tak
zrobiłaś. Wziął twoje ręce i położył je na swoich biodrach. Nic nie mówiłaś
tylko patrzałaś na jego ruchy i gesty. Louis położył na twoich biodrach swoje
dłonie.- to co… ja będę jechać do tyłu a ty do przodu. W końcu się nauczysz.
Jeździliście tak przez godzinę. Zaliczyłaś parę gleb. Ale
ciągle miałaś dobry humor. Śmiałaś się. Nauczyłaś się mniej więcej jeździć.
L; To teraz zapraszam na gorącą czekoladę.
Ty; pomyślmy… hmmm… no nie wiem już jest późno i…
L; obiecuję że cię odprowadzę pod same drzwi. To będzie dla
mnie wielka przyjemność taki spacer z szlicznotką.
Ty; Z miłą chęcią wypiję czekoladę. A i te twoje teksty są
przestarzałe- uśmiechnęłam się.
Poszliście na miasto. Weszliście do jakieś kawiarni i
zamówiliście na wynos gorącą czekoladę. Wzięliście plastikowe kupki i wyszliście
z pomieszczenia. Szliście chodnikami. Ludzie was omijali i nie zwracali uwagi. Śmialiście
się gadaliście a nawet zwierzaliście się sobie nawzajem. Usiedliście na murku.
Louis wziął łyk czekolady.
L; [t.i]
Ty; tak. – spojrzałaś na niego.
L; Chyba się zakochałem. – twój kącik ust lekko się podniósł.
Ty; A można wiedzieć kim jest ta szczęściara?
L; To ty [t.i]. – Louis przybliżył się do ciebie. Jego dłoń
spoczęła na twoim podbródku. Spojrzałaś mu głęboko w oczy. Uśmiechnęłaś się.
Ty; A wiesz że ta szczęściara odwzajemnia twoje uczucie.-
Przybliżyłaś się do niego i wtuliłaś się w niego. Lou objął cię ramieniem.
Zobaczyliście przed sobą flesz. Światło rozbłysło się.
L; To chyba jutro będziesz sławna- uśmiechnął się i czule cię pocałował
w czoło. ____________________________________________________________
proszę o komentarze i przepraszam za błędy :)
/ Sakura
poniedziałek, 4 marca 2013
#5.Louis
Szłaś właśnie do nudnej szkoły. Nie długo wakacje ale i tak
nie chciało ci się wcześnie wstawać i potem odrabiać lekcje.
Weszłaś do szkoły. Podeszłaś do swojej szafki i ją
otworzyłaś. Wzięłaś jakieś notatki i ja zamknęłaś. Zauważyłaś, że koło ciebie
przechodzi najfajniejszy chłopak ze szkoły. Był to Louis Tomlinson. Chodziłaś z
nim do klasy. Nie był najlepszym uczniem ale też nie najgorszym. Jak widać było
kierował się w stronę klasy. Włożyłaś notatki do torby i udałaś się w stronę
klasy. Usiadłaś na swoim ulubionym miejscu. A to miejsce znajdowało się pod
ścianą w trzecim rzędzie od końca. Siedziałaś sama. Wyjęłaś z torby książki i
położyłaś je na ławce.
Nauczyciel wszedł do klasy. Zaczął omawiać coś tam o
historii. Poczułaś jak ktoś cie kopie z tyłu. Odwróciłaś się. Harry (nic
związane z Hazzą) podał ci jakąś pogniecioną i zwiniętą kartkę. Rozwinęłaś
zwitek papieru i przeczytałaś treść:
Hej [t.i].
Co tam? Też ci przeszkadza ten nauczyciel? xD
Mam do ciebie prośbę. Spotkajmy się na długiej przerwie na
dworze pod tym wielkim dębem.
Louis ;)
Zdziwiłaś się. Co on chce od ciebie- pomyślałaś. Na odwrocie
kartki napisałaś duże „Ok” i podałaś Harr’emu, który oddał Lou.
Na długiej wyszłaś na dwór. Była piękna pogoda. Podeszłaś do
drzewa i usiadłaś na ziemi podpierając się plecami o pień. Nie musiałaś czekać
długo na Louis’a. Podszedł do ciebie i usiadł tak samo jak ty.
Ty; O co chodzi? – spojrzałaś na niego pytająco.
L; A to już nie można pogadać. – zapytał ironicznie.
Ty; Ta. Oczywiście że można ale dlaczego ze mną? Masz jakiś
interes do mnie.
L; No tak. Chciał bym zdobyć numer Kate. Podobno ty go masz.
Ty; tak mam ale przecież możesz sam od niej wziąć.
L; To dasz czy nie?
Ty; dam.- otworzyłam torbę i wyciągnęłam telefon.- A jak już
rozmawiamy to chciała bym się spytać ile te twoje szelki kosztowały? – spytałaś
przyjacielsko.
L; Mówisz o tych. – wskazał na szelki.
Ty: tak
L; kosztowały 15funtów.
Ty; dzięki. Trzymaj ten numer. – podałaś mu numer telefonu
na kartce.
L; Dzięki wielkie. A może dasz się po szkole zaprosić na
kawę?
Ty; Może… Dobra.
L; To po ostatnim dzwonku tutaj.
Ty; Dobra. – przybiegła do was wystraszona i zdyszana
blondynka.- Co się stało Naomi?
N; Potem… ci powiem… tera – przełknęła ślinę- rusz swój
tyłek i choć. – wstałaś i bez słowa pobiegłam za nią.
Minęło jeszcze parę
lekcji. Po ostatni dzwonku poszłaś na ustalone miejsce. Poczekałaś trochę.
L; No hej. To co idziemy. – kiwnęłaś głową na znak że się
zgadzasz. Poszliście do pobliskiej kawiarni. Zamówiliście sobie po kawie. Rozmawialiście
trochę. Nawet nie byliście aż tak różni jak ci się zdawało. Po wypiciu kawy
poszliście się przejść. Louis kupił dużo żelek. Poszliście do parku. Śmialiście
się, robiliście głupie miny do ludzi, a oni gapili się na was jak na
psychicznie chorych. Poszliście w stronę dużej fontanny. Weszliście na murek
który okrążał fontannę. Chodziliście po murku. Czułaś się wspaniale. Louis
zachwiał się i wpadł do wody. Gdy wyszedł był cały mokry. Śmiałaś się z niego aż
cie brzuch bolał. Poszliście na trawę. Louis zdjął mokrą koszulkę. Usiedliście
na ziemi i zaczęliście się kąpać w promieniach słońca. Po spędzeniu wesoło dnia
Louis odprowadził cię do domu.
L; dzięki za miło spędzony dzień. To do zobaczenia w
poniedziałek.
Ty; Do zobaczenia.
*poniedziałek*
Trafiłaś do szkoły z dobrym
humorem. Ale jedno cię zastanawiało dlaczego Louisowi potrzebny był numer Kate.
Weszłaś do klasy. Usiadłaś przy ławce. Dzień jak co dzień…ale nie mogłaś się
skupić na niczym. Ciągle bujałaś w obłokach. Nadeszła lekcja matematyki. Nie
słyszałaś co do ciebie mówi nauczyciel. W końcu usłyszałaś wrzask. Otrząsnęłam
się. Spojrzałaś na nauczyciela stojącego koło mnie.
Nauczyciel: Marsz do dyrektora! -
spojrzałaś na matematyka jak na głupiego. Louis rzucił w niego długopisem.
Nauczyciel szybko odwrócił się na pięcie i złowrogo spojrzał na Lou.- A ty
razem z nią do dyrektora! Wredne smarkacze!- wzięłaś swoją torbę i wyszłaś z
klasy. Poszliście w stronę gabinetu dyrektora.
Ty; Po co to zrobiłeś?- spytałaś
rozbawiona
L; ale że co?
Ty ; że rzuciłeś długopisem w
matematyka.
L; Nie chciałem żebyś samotnie
szła do Dyrka. Pewnie byś czuła się smutna. Chce ci potowarzyszyć. – uśmiechną
się szeroko. Wybuchłaś śmiechem.
Ty; A powiedz tak wgl jak tam z
Kate?
L; O co ci chodzi?
Ty; No wziąłeś ode mnie jej numer…
to chyba miałeś z nią związane jakieś plany.
L; Aaaaaa…. nie to nie z nią
wiązałem plany… to.. z kimś innym.
Ty; A można wiedzieć z kim?- Louis
przybliżył się do ciebie i splótł wasze dłonie.
L; Z tobą [t.i]. – obrócił cię.
Staliście twarzą w twarz. – [t.i] chcesz zostać moją dziewczyną?
Ty; Hymmm… no pewnie że tak.
L; To co idziemy na wagary.
Ty; z miłą chęcią. – przyciągną
cię do siebie. Musną twoje usta. Twoje ręce oplotły jego szyję. Stanęłaś na
palcach żeby dosięgnąć do jego ust. Spojrzałaś mu głęboko w oczy. Louis dość
szybko zmniejszył waszą odległość między wargami i cię pocałował. Urwałaś
pocałunek.
Ty; To co idziemy na te wagary? Bo
wiesz lepiej się całuje na świeżym powietrzu niż w tej dusznej szkole.
L; Hahahha. – Też się zaśmiałaś ze
swojego zabawnego tekstu. Weszliście ze szkoły i poszliście na miasto. Wasza
miłość kwitnie.
_______________________________________________
Przepraszam za błędy :D
/ Sakura
/ Sakura
sobota, 2 marca 2013
#4.Harry
Szedłem ulicą nocą. Wracałem
z imprezy. Prawdę mówiąc nie miałem ochoty na imprezowanie więc zerwałem się
wcześniej. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wszedłem na fb. Usłyszałem krzyki.
Spojrzałem na wprost i zobaczyłem szarpiących się ludzi. Koło nich stało auto.
Usłyszałem damski głos: „Puszczaj mnie! Odwal się ode mnie! Pomocy!”. Ktoś
wciągał dziewczynę do samochodu. Nie zastanawiając się pobiegłem w ich
kierunku. Odciągnąłem kolesia szarpiącego dziewczynę i popchnąłem go w stronę
auta. Mężczyzna szybko wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Podszedłem do skulonej dziewczyny na chodniku. Cała się trzęsła. Miała na sobie
tylko krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Zdjąłem swój płaszcz i ją
okryłem. Jej zapłakana twarz na mnie spojrzała. W jej oczach ujrzałem strach
ale też wdzięczność. Odezwałem się:
H: Już wszystko dobrze. Nie
musisz mnie się bać. Jestem Harry. – uśmiechnąłem się.
Ty; Ja…- zaczęła ciężko
oddychać.
H: Jak masz na imię?
Ty;…[t.i]…
H; A gdzie mieszkasz? Jak nie
chcesz to nie musisz mówić.
Ty; Kawałek z tond…
H; To cię zaprowadzę do domu.
Ty; Ale ja… nie wiem jak trafić…
H: To choć do mnie do domu.-
[t.i] spojrzała na mnie z małym strachem.- nic ci nie zrobię. Obiecuję.-
Dziewczyna wstała i poprawiła
płaszcz. Dopiero teraz ujrzałem jej piękne oczy. Jej tęczówki były brązowe. Gdy
się w nie wpatrywałem odczuwałem ciepło. Miała długie i ciemne rzęsy.
Przez całą drogę do mojego domu nic się nie
odzywaliśmy. Otworzyłem jej drzwi. Zaprowadziłem [t.i] do salony:
H: Poczekaj tutaj. Przyniosę
ci jakąś bluzę.
*twoimi oczami*
Usiadłam na kanapie.
Rozglądałam się. Harry podszedł do mnie. Dał mi swoją bluzę, a zabrał płaszcz i
powiesił na wieszaku. Poszedł gdzieś. Rozejrzałam się jeszcze po pomieszczeniu
i założyłam bluzę. Była długa ale ciepła. Nie minęło parę minut a chłopak
wszedł do salonu z dwoma kubkami.
H: Trzymaj to cię rozgrzeje.-
wzięłam kubek i upiłam łyk gorącej czekolady. Harry usiadł niedaleko mnie.- To
może masz ochotę na jakiś film?- pokręciłam znacząco głową że nie ma ochoty.- a
to może … zagramy w karty?
Ty; Może być – powiedziałam
trochę zawstydzona ale sama nie wiem dlaczego. Nagle poczułam przypływ gorącego
potu. Przypomniałam sobie tamtą chwilę jak ten facet mnie obmacywał i szarpał.
Słyszałam jego głos „No choć, nie szarp się! Będzie fajnie. Ty i ja.” Upuściłam
kubek z napojem na zimie. Zaczęłam nagle płakać. Nie wiedziałam co wokoło mnie
się dzieje. To było takie nagłe i bezlitosne wobec mnie. Myśli ciągle krążyły
wokół tamtego zdarzenia. Nie mogłam opanować mojego umysłu, moich uczuć. Łzy bez
namysłu spływały strumieniami po moich policzkach. Zaczęłam krzyczeć:
Ty: Zostaw mnie! Zostaw
mnie!- Poczułam jak ktoś mnie przytula.
H: Spokojnie już nic ci nie
grozi- szeptał- jesteś bezpieczna. Spokojnie. Ja cię obronie. Nie płacz.-
wtuliłam się w niego. Poczułam się bezpieczna. Wszystkie myśli odeszły.
Pozostały tylko słowa Harr’ego „Spokojnie. Ja cię obronię”.
/ Sakura
/ Sakura
Subskrybuj:
Posty (Atom)