Informacja

Poszukuje kogoś kto pomógł by mi w prowadzeniu tego bloga. Potrzebuję osoby która ma już jakieś doświadczenie w tych sprawach.
Jak jesteś chętna zgłoś się do mnie :)
Jesteś tu więc skomentuj. Nie piszę dla siebie, ale dla innych. Liczy się dla mnie każdego opinia.

czwartek, 28 marca 2013

#12.Harry

Leżałam na łóżku, a Harry na mnie. Całowaliśmy się. Oplotłam swoje nogi wokół jego pasa. Moje długie włosy były rozwiane. Harry swoją ręką przejeżdżał po moim udzie. Całował obłędnie. Podczas całowania się z nim dawałam się manipulować. Byłam jak marionetka która była pod władzą pana. Byliśmy ze sobą niewiele czasu. Moi rodzice nie wiedzieli jak i również koledzy Hazzy. Byliśmy właśnie w luksusowym pokoju Stylesa. Nagle drzwi pokoju się otworzyły.
Z: Harry. Paul przyjechał i….o sory – i wyszedł. Oderwaliśmy się od siebie. Przejechałam włosy palcami.
H: To był Zayn.
Ty; To tajemnica się wydała. – uśmiechnęłam się lekko.
H: To chyba czas na przedstawienie cię kumplom. – kiwnęłam głową. Poprawiłam szorty i podwiniętą bluzkę. Założyłam czapkę i wyszłam z Harrym trzymając się z rękę z pokoju. Weszliśmy do salonu w którym siedzieli chłopacy i Paul.
H: Chłopaki, Paul to jest [t.i] i jesteśmy ze sobą.
Ty; Cześć.
N; Hej.
Lo: Miło cię poznać.
Ty; To ja nie będę przeszkadzać. – zwróciłam się do Harrego- to ja już pójdę. Do zobaczenia. – powiedziałam do wszystkich.
H: Odprowadzę cię. Zaraz będę.
Poszliśmy w stronę drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz.
H; Mam pomysła. Przyjdź jutro na kolację do nas. Poznasz bliżej chłopaków. Co ty na to?
Ty; Okej. To uciekaj bo nie będą na ciebie wieczność czekać. – Harry namiętnie mnie pocałował.
H: Uwielbiam twoje usta.
Ty; A ja twoje loki.
H: Pa kochanie.
Ty; Pa.
Poszłam do domu. Nie zdjęłam butów a mój tata zaczął się wypytywać.
T: Gdzie byłaś?
Ty: Tato jest godzina…– spojrzałam na telefon – 16.47. 
T: To co gdzie byłaś?
Ty; U koleżanki. Daj mi spokój. – przekręciłam oczami i poszłam do pokoju. Usłyszałam pukanie.
Ty; Jak musisz to wchodź.
M: Cześć. [t.i] możesz okłamywać ojca ale mnie nie okłamiesz.
Ty; O co ci chodzi?
M: A raczej o kogo. Pachniesz męskimi perfumami. I nie wciskaj mi że to koleżanki brat. Masz chłopaka. Tak?
Ty; Tak. Ale nie mów tacie. Wiesz jaki on jest. Od razu coś sobie wymyśla.
M; Dobrze- uśmiechnęła się- a możesz mi powiedzieć jak ma na imię?
Ty; Harry.
M; A kiedy go poznam?
Ty: Na pewno nie teraz. Jak na razie nikt o niczym nie wie i tak ma zostać.
M; Wstydzisz się go?
Ty; Nie. No coś ty. Po prostu to jest trudniejsze  niż ci się wydaje. A i jutro na wieczór mnie nie będzie. Idę do Harrego.
M: Dobrze. Tylko wróć przed 24.
Ty; Okej. Mamo pamiętaj nikomu ani słowa. – wyszła z pokoju. Wzięłam książkę i usiadłam na łóżku. Zaczęłam kuć biologię. Zadzwonił mój telefon.
Ty: Halo.
H: Cześć słoneczko.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. – To na tą kolacje przyjdź o 18. Zjemy kolacje, a potem chłopaki muszą gdzieś jechać i zostaniemy sami. Może być taki plan wieczoru?
Ty: idealny.
H: Co robisz?
Ty; A biologii się uczę.
H: To ci nie przeszkadzam. Pa słoneczko.
Ty; Do zobaczenia.
Rano poszłam do szkoły. Jak wróciłam poszłam jak najszybciej do pokoju uszykować się na kolację. Wybrałam na wygodę. Takie ubrania włożyłam. Poszłam do chłopaków. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi je blondyn.
N: Cześć. Wchodź. To ja chyba się w tedy nie przedstawiłem. Niall.
Ty: [t.i].
Poszłam do kuchni.
Ty; Hej. Jak wam idzie gotowanie.
H: Wyśmienicie. Kurczak się piecze, a sałatka jest w lodówce.
Ty; Czy przypadkiem coś się nie pala?
Z: O k***a kurczak! – podbiegł do piekarnika i go otworzył.
Ty; Nie dotykaj bo nie oparzysz. – zdjęłam torbę i położyłam na blacie.- dajcie z dwie ścierki.
Li: Proszę – podał mi je. Zręcznie wyciągnęłam spalonego na wiór kurczaka i postawiłam na zlewo-zmywaku.
Ty; Lepiej śpiewacie niż gotujecie. To trzeba przyznać.
Lo: to po kolacji.
H: Jest jeszcze sałatka.
N; No właśnie…
H: Niall nie mów że ją zjadłeś.
N: No właśnie…
Z: To po kolacji.
H: [t.i] przepraszam to ni tak miało wyglądać.
Ty; Dobra. Zdejmujcie te fartuchy i zamówicie jakąś pizze. A tego kurczaka wyrzucie.
Poszłam z chłopakami do salonu. Wzięli jakieś soki i zamówili pizze.
Li: to od kiedy jesteście ze sobą.
H: tak będzie z trzy tygodnie.
N: Jak mogłeś nam nie powiedzieć.
H:  no normalnie.
Z: O pizza przyjechała. Idę odebrać.
Ty: Liam.
Li: tak.
Ty: Pokażesz mi swojego żółwia?
Li: Z miłą chęcią. Zaraz przyniosę. – poszedł po zwierzę. Zayn postawił pizze na stole.
Z: Częstować się.
Liama żółw był prześliczny. Pobawiłam się trochę z nim. Dobrze dogadywałam się z kumplami Hazzy. Dobiła 21 i chłopacy musieli już lecieć. Nie wiedziałam dlaczego i dokąd. Zostaliśmy tylko ja i Harry z bałaganem w salonie.
H: To co sami. – poruszył brwiami.
Ty: Co masz na myśli? – Harry przybliżył się do mnie. Popchną w stronę ściany i delikatnie do niej przycisnął.
H: A co może mieć na myśli Harry Styles?
Ty: Ty cwaniaku. Wyrzuciłeś chłopaków z domu żeby... – nie dokończyłam.
H: Nam nie przeszkadzali. – Wpił się w moje usta. Jego ciepłe ręce muskały moje plecy. ‘Nasze ruchy przeniosły się do sypialni’. 
Przetarłam zaspane oczy. Koło mnie leżał Harry. I patrzył się w sufit.
Ty: Dzień dobry. – uśmiechnęłam się. Wzrok Stylesa z sufitu przeszedł na mnie.
H: Dzień dobry Słoneczko. Jak się spało?
Ty; Bardzo dobrze.
H: [t.i]…- jego głos spoważniał.
Ty; Tak?
H: dzisiaj mamy wywiad i… czy…zastanawiam się czy powiedzieć o nas.
Ty; Harry ja jestem przygotowana. Ale nie wiem jak ty. Jak nie chcesz to nie musisz. – mój uśmiech zszedł mi  z twarzy.
H: To nie jest tak że nie chcę. Ja bardzo chcę żeby się wszyscy dowiedzieli, ale boję się o ciebie.
Ty; Nie masz się czego bać. Jestem twarda babka. – Harry się od razu uśmiechnął.
H: I za to cię kocham. Że ciągle patrzysz optymistycznie na świat.
Ty; No wiesz jak bym tak nie robiła nie poznała bym ciebie. Bo kto by się odważył wkraść za kulisy koncertu. A potem uciekać przed ochroniarzem. Dobrze że w tedy wpadłam na ciebie.
H: To dzisiaj o 15.00 wszyscy się dowiedzą o nas.
Ty; włączę telewizor i przedstawię cię rodzicom.
H: Hahhaa. Ty moje Słoneczko. – pocałował mnie czule w czubek nosa – to idę zrobić śniadanie.
Wstał i wyszedł z pokoju. Poleżałam jeszcze parę minut w łóżku. Wstałam żeby się ubrać ale znalazłam tylko kolczyki na szafce nocnej. Wzięłam jakiś T-shirt Harrego i go założyłam. Był strasznie długi jak dla mnie.
Ty: Nie wiedziałam że jestem aż taka mała. – Poszłam do kuchni. Harry już coś tam pichcił.
Ty: Tylko nie przypal. 
H: Kanapek raczej nie przypalę. Kawa z mlekiem czy bez?
Ty; Z mlekiem. – usiadłam przy stole kuchennym.
H: Proszę. – postawił na stole kanapki i dał kawę.
Ty; To chłopaków jeszcze nie ma?
H: No nie ma. A co?
Ty; Wygoniłeś ich na całą noc?
H: Można tak powiedzieć. – uśmiechną się szeroko.
Ty; Ty i te twoje pomysły.
H: No nie mów że ci się nie podobało.
Ty: Podobało, podobało. – uśmiechnęłam się. – a tak w ogóle gdzie są moje ciuchy?
H: pewnie spadły za łóżko.
Ty; O jacie. Mama mnie zabije. Miałam być przed 24, a tu jest 9 rano. – mówiłam patrząc na  zegarek wiszący na ścianie. – Idę się ubrać.
Poszłam się ubrać. Pożegnałam się z Harrym i wróciłam do domu. Oczywiście była kłótnia że przyszłam o 10 rano do domu. Gdy atmosfera się trochę rozluźniła było już blisko godziny 15. Zaprosiłam mamę i tatę do salonu. Byli zdziwieni. Włączyłam TV. Zaczynał się wywiad.
Redaktor: Witam wszystkich. Dzisiaj naszymi gośćmi będzie irlandzko-brytyjski Boyband. Gorące brawa dla One Direction. Cześć chłopaki.
H: Hej.
Lo, Li: Siemka,
Z: Cześć.
N: Hej.
R: Louis co tam z Eleonor? Układa się?
Lo; Jest super.
R: No a ty Harry masz kogoś na oku? – Styles szeroko się uśmiechnął.
H: Tak mam.
R: Ooo. Nie wiedziałem że w ciągu niespełna 5 minut będą aż takie newsy. To kim jest ta dziewczyna?
H: To jest [t.i][t.n].
M: To jest ten Harry?- spytała zdziwiona mama.
Ty; Tak to jest on. – powiedziałam szczęśliwa. Tata był oszołomiony.
R: To od kiedy ze sobą jesteście?
H: mniej więcej miesiąc.
R: Okej. To przestanę cię już nękać. Prawdę mówiąc jestem ciekawy jak wygląda. No ale skończmy temat dziewczyn…. 
Minął już tydzień. Podczas tych siedmiu dni byłam z Harrym na mieście. Podczas spaceru w parku. Wszędzie było paparazi i fanki. Robiliśmy zdjęcie. Jednym słowem wszyscy dowiedzieli się o nas.  
Harry zadzwonił do mnie bym przyjechało do ich studia nagraniowego. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania i popędziłam do studia. Wyszedł po mnie ochroniarz. Zaprowadził do pokoju nagrań. Weszłam do pomieszczenia w którym było mnóstwo przycisków i różnych guzików. Za wielką szybą stali chłopacy. Nie wiedziałam o co chodzi. Zaczęli śpiewać Little Things. Zawsze przy tej piosence płakałam. Napłynęły mi łzy do oczu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Przy trzecim refrenie Harry przyszedł do pomieszczenia pełne przycisków. Uklęknął prze de mną.
H: [t.i] chcesz mię uczynić najszczęśliwszym mężczyzną na świeci i ojcem twoich dzieci?
Ty: A jak bym odmówiła.
H: Nawet o tym nie myśl. Chcesz zostać panią Styles?
Ty; To pewnie że tak. – Harry wstał a ja rzuciłam się mu na szyję.
H: Kocham cię moje Słoneczko.
/ Sakura 

poniedziałek, 25 marca 2013

#11.Liam


Niedawno poznałam chłopaków z 1D. Był to raczej fart niż przypadek. Przeprowadzili się oni niedaleko mnie. Spotkaliśmy się pod supermarketem i tak zaczęła się nasza znajomość. Zapraszaliśmy siebie nawzajem na kawę. Spotykaliśmy się na mieście. Najbardziej lubiłam spędzać czas z Liam’em. Był opiekuńczy i taki przystojny. Zawsze mnie wysłuchał i tolerował moje fochy i załamania. 
Właśnie wychodziłam do sklepu zrobić zakupy. Weszłam do budynku, wzięłam koszyk i zaczęłam szukać produktów które mama zapisała na kartce. Za plecami usłyszałam wołanie. Obróciłam się. Zobaczyłam idącego w moją  stronę Liam’a.
*oczami Liam’a*
Li: Hej [t.i].- powiedziałem.
Ty: cześć- podszedłem do niej, a ona tak słodko się uśmiechnęła.- Co na zakupy cię wysłali?
Li; Nooo…wiesz Niall opróżnił już lodówkę i trzeba ją przynajmniej trochę zapełnić.- uśmiechnąłem się.- a wiesz mam do ciebie pytanie.
Ty; No dawaj.
Li; Jutro wyjeżdżamy na ognisko. No wiesz my, Perrie i Eleonor. No i chciałbym cię zaprosić na mini biwakowanie.
Ty; A gdzie byśmy jechali?
Li; To tak z godzinę drogi z tond nie licząc korków. Tam ognisko, a potem nad ranem przyjeżdżamy. Takie są plany.
Ty; Dobra.- poczułem że za raz eksploduję radością.- tylko muszę się spytać mamy czy pozwoli. Może ją skłonię żeby się zgodziła. Trzymaj kciuki. Dobra to ja idę do kasy. Do zobaczenia.- odeszła parę kroków. – a i zadzwonię do ciebie jak będę coś wiedzieć o wyjeździe. Pa.
Li; Pa.
*twoimi oczami*
Zapłaciłam za zakupy i poszłam do domu. Od progu zaczęłam rozmawiać z mamą o wyjeździe.
Ty; Mamo!
M; Tak?
Ty; No bo chłopaki urządzają wyjazd. Taki mały biwak pod lasem nie daleko stąd. Jedzie też Perrie i El. 
M; I co?
Ty; Oni mnie też zaprosili i czy mogę jechać?
M; No nie wiem. A kiedy wrócicie? 
Ty; no jutro pod wieczór byśmy wyjechali a rano przyjechali. Takie są plany.- przypomniał mi się ten uśmiech Liam’a który doprowadza mnie do szaleństwa. – to co mogę?
M; Zastanowię się. Dam ci potem odpowiedź.
Ty; Dobra to ja idę do pokoju.
Wieczorem porozmawiałam z mamą o wyjeździe i się zgodziła. Szybko poszłam do pokoju żeby zadzwonić do Liam’a. Umówiliśmy się że o 18 mam być u nich pod domem. Dalszy wieczór spędziłam cała podekscytowana przed komputerem. 
Rano wstałam o 11. Dzień szybko mi zleciał. Na „biwak” ubrałam się w dżinsowe rurki, bokserke z znakiem batmana i szary, cienki sweter odpinany z ćwiekami na ramionach. Wzięłam też moją czarną torebkę. O 17.30 wyszłam z domu. Pod domem już chyba wszyscy stali.
El: Cześć. Jeszcze tylko Niall pakuje jedzenie razem Liamem i jedziemy.
Ty; Hej. Okej. To ktoś mi w końcu powie gdzie jedziemy?
P; No nad jakieś tam małe jezioro i koło tego jest miejsce na biwakowanie. Takie informacje ma od Zayna. Nie wiadomo co zapomniał mi powiedzieć- spojrzała podejrzliwie na Malika.
Z: Co tak się patrzysz?
Ty; Bo ma oczy. A tak w ogóle nie pakuj tak duże tego piwa.
Z: Nic się nie stanie jak trochę więcej spakuje.  – Perrie przekręciła oczami. 
Ty; To ja idę im pomóc z tym żarciem. – weszłam do domu. – Jak tam wam idzie.
N: Liam nie pozwala mi zjeść kanapek.
Li; Nażresz się tam. A teraz bierz je i zanoś do samochodu.
N; Okej.  – wzięłam jakieś butelki z piciem.
Ty; To, to wszystko?
Li; Taa. Reszta już jest w aucie. – wyszliśmy z domu. 
Ty; To ja do którego auta wsiadam?
Li; ty to jedziesz ze mną. – uśmiechnął się.
Ty; Hahaha. To te dwie zakochane pary niech jadą ze sobą.
El; Wytrzymasz z trzema chłopakami? 
Ty; Nie takie rzeczy się robiło. Tylko bez skojarzeń .
N: za późno. – wszyscy się roześmiali.
Przez drogę byłam jakoś zmęczona więc oparłam się o ramię Liam’a. On popatrzyła na mnie zdziwiony, a ja ziewnęłam. Payne uśmiechnął się. Przespałam się chwile.
Ty; Gdzie jesteśmy. – powiedziałam jeszcze nie do końca obudzona.
N; O obudziła się nasza księżniczka.
Ty; zatrzymaj auto.
N; Po co?
Ty; Bo chcę ci skopać zadek.
N; Hahah. Jeszcze trochę do miejsca. – wyprostowałam się.
Li; Jak się spało?
Ty; Super. Prawdę mówiąc wygodnie mi było.  
Li; Powtórzymy to? Hahah.
Ty; Z miłą chęcią – uśmiechnęłam się. Minęło z 40 minut nim byliśmy nad stawem.
N; Wysiadamy.
Krajobraz był przepiękny. Wody jeziora lśniły. Niedaleko brzegu było zrobione miejsce na ognisko. Przy polanie, na której miało być ognisko był las. Parę kroków od ogniska znajdowała się „altanka”. Wokół miejsca na ognisko były kamienie. Koło były pnie drzew położone poziomo. 
Słońce chowało się już w wodach jeziora. Pomogłam wypakować z samochodów pakunki. Chłopaki rozpalili ognisko. Perrie puściła muzykę, a ja z El rozpakowałyśmy jedzenie. Zaczęliśmy piec jedzenie. Każdy sobie wziął po butelce alkoholu. Louis i Eleonor tańczyli Zayn i Perrie siedzieli na pniu, Niall siedział w „altance” i podjadał, a ja, Harry i Liam siedzieliśmy na ziemi i ogrzewaliśmy się przy ogniu pijąc piwo.
Ty; A może pójdziemy nad jezioro?
P; Dobra.
N; Poczekajcie tylko jeszcze dokończę  kanapkę.
Li: zatańczysz?
H: Oh Liam z miłą chęcią.
Li : To nie do ciebie głupku. To do [t.i]. 
H; Zraniłeś moje serce. Jest rozsypane na tysiące kawałków.
Li; To pozbieraj te kawałki bo zaśmiecają naturę. To co [t.i] zatańczysz?
Ty; Nie można odmówić takiemu przystojniakowi. – Harry na nas gapił
 Li: A ty już pozbierałeś to swoje serce, że tak się gapisz?
H; Nie.
Ty; To bierz się do roboty. Hahah
Swoje ręce oplotłam wokół szyi Liam, a on położył ręce na moich plecach. Zaczęliśmy tańczyć. 
N; MOŻEMY IŚĆ! Zjadłem już kanapkę!
Ty; To po tańcu.
Li; Przed nami jeszcze długa noc. Jeszcze nie raz będziemy tańczyć. – uśmiechnęłam się. Liam złapał moją dłoń i splótł ją ze swoją. Dogoniliśmy resztę. Chłopaki weszli do wody i zaczęli się chlapać. Liam puścił mnie i też wszedł do wody. Podwinęłam wysoko spodnie i poszłam w ich ślady. Zaczęłam się z nimi chlapać. Louis przez przypadek popchnął mnie i wpadłam cała do wody. Moje ciuchy były przesiąknięte, a włosy mokre. Wstałam i popatrzałam na Louisa. Nikt się nie ruszał. Była cisz. Wzrokiem objęłam moją mokrą sylwetkę.  
Lo; [t.i] … ja przepraszam to nie było specjalnie… - Zaczęłam się śmiać. Na wszystkich twarzach pojawił się uśmiech. Liam podszedł do mnie. 
Li: Wychodź z tej wody bo się przeziębisz.
Ty; I tak jestem mokra.
Li; Nie będziesz zemną dyskutowała. – Liam zwinnie wziął mnie na ręce. Posadził mnie na pniu leżącym na ziemi.
E: Ja chyba wzięłam jakieś ubrania. Idę poszukać.
Li; W bagażniku jest moja bluza! Weź ją też.
E; Okej!
Lo: To było przypadkowo…przepraszam.
Ty; Dobra. Nie przepraszaj przecież nic sieeee…A PSIK!
Z: Oprócz że jesteś przeziębiona to nic. 
P; Znalazłam ręcznik. – podała mi go. – osusz sobie włosy. A wy co tu jeszcze robicie chłopaki? Zasuwać po patyki do ogniska.
Z; No ale…
P; Kochanie nie ma żadnego ale. Idziesz razem z nimi.
Z; Okej – spuścił głowę. Chłopaki odeszli na rozkaz Perrie, a on usiadła koło mnie. Zaczełam sobie suszyć włosy ręcznikiem.
P; Fajny jest Liam. Co nie? – uśmiechnęłam się. – No i przystojny.
Ty; Co ty chcesz mi powiedzieć?
P; No wiesz. On troszczy się o ciebie i … ciągle gada o tobie. A jak ja z tobą rozmawiam to zawsze się nawinie temat „Liam” no i wiesz czy między wami… no wiesz.
Ty; nie nic nie jest między nami. On naprawdę mówi o mnie?
P; Noo. Zayn mi mówił że nieraz kucom się z nim żeby już przestał biadolić o tobie.
E: Znalazłam jakieś szorty, T-shirt i jest też bluza Liama. Chodź do auta się przebrać. – poszłam z dziewczynami do samochodu i się przebrałam w suche ciuchy. Wyjęłyśmy jakieś trzy koce. Usiadłam przy ognisku. Okryłam jednym kocem moje gołe nogi. Dziewczyny to samo zrobiły.
P; El Jak tam ci się układa z Lou?
E: A dobrze. Eee a wiecie że Liam ma kogoś na oku. – mój i Perrie wzrok stanął na El. – Co tak się gapicie? No on coś ciągle gada do chłopaków o jakieś dziewczynie a jak ja wchodzę to milknie. Chciałam coś wydusić z Louisa ale nic nie chce powiedzieć. Wicie coś o tym?
P; Teraz to jestem pewna. Tą dziewczyną jest [t.i]. 
Ty; Nie wiesz czy to ja. Jest milion dziewczyn które by mogły być z Liamem.
E: Ale ty do niego pasujesz a on do ciebie.
Ty; Nie robię sobie nadziei.
E: To ty do niego coś czujesz? Wiedziałam. – Chłopacy przyszli z patykami i dołożyli do ogniska. Zayn usiadł koło Perrie, a Louis koło Eleonor. Harry i Niall coś tam robili jeszcze przy ognisku.
Li: ciepło ci?
Ty; Tak.  
Z: To ja przyniosę jeszcze piwo. 
P; Pójdę z tobą.
Liam usiadł po mojej prawej stronie. Położyłam głowę na jego ramieniu. Liam uśmiechnął się do mnie.
Ty: Chciałeś powtórzyć. – zaśmiał się pod nosem. Liam delikatnie i nieśmiało położył swoją rękę na moim lewym ramieniu i przysunął się o parę centymetrów do mnie. Otulił mnie kocem. 
Ty; Wiesz że czuję się bardzo bezpiecznie przy tobie.
Li: A wiesz że przy tobie jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świcie. – spojrzałam na niego – Nie wiem czy ty też [t.i] ale muszę ci to powiedzieć. Kocham cię całym sercem. Wiem że teraz popsułam naszą przyjaźń ale po prostu już nie mogę trzymać tego w sobi. 
Moje serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam motyle.
Ty; Ja ciebie też. – oczy Liama rozbłysły. Uśmiechnął się szeroko. Nagle mnie przytulił.
Li: Ty nie wiesz jak ja się ciszę. –szepnął – Kocham cię.
/ Sakura 

czwartek, 21 marca 2013

#10. Harry


W szkole miała być wycieczka na „biwak”. Miało na nią pojechać trzy klasy. Moja i jeszcze dwie. Dziewczyny z mojej klasy były wniebowzięte bo jechali na nią przystojni chłopacy. Między innymi Harry. Mi to zwisało kto na nią jedzie żeby jedynie nie było robaków. 
*autobus*
Usiadłam mniej więcej na samym tyle. Koleżanki podniecały się że rozmawiają z chłopakami. Ja jednak włożyłam słuchawki i słuchałam Kiss You. Nie chciałam żeby się nikt nie dowiedział ze lubię 1D. Zaczęła się solówka Hazzy. Zaczęłam mruczeć pod nosem rytm piosenki. Miałam zamknięte oczy. Nie poczułam jak ktoś przysiadł się do mnie. Usłyszałam znajomy głos ale nie docierał on ze słuchawek. Ktoś śpiewa piosenkę ale po cichu jak by chciał aby nikt nie usłyszał. Przeszły mnie ciarki. Lekko się wzdrygnęłam i otworzyłam oczy. Koło mnie siedział ten sam Harry Styles, z tym samym uśmiechem co wisiał na mojej szafie w domu. wyjęłam szybko słuchawki z uszu. Uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech.
Ty: Tylko nikomu ani słowa. Rozumiesz. –powiedziałam najciszej jak mogłam.
H: Wstydzisz się być Direction;ers?  
Ty; Nie…- powiedziałam trochę oburzona- ale nie chcę żeby one się dowiedziały.- wskazałam na dziewczyny niedaleko siedzące i śmiejące się. Harry się uwodzicielsko uśmiechnął, a ja się zaczerwieniłam.
Z: Styles nie podrywaj pierwszego dnia biwaku bo się jeszcze zmęczysz. Hahaha.- wszyscy zaczęli się śmiać.
H: ha ha ha. Bardzo śmieszne.- Hazza podniósł się z siedzenia. Myślałam że pójdzie na swoje miejsce ale on się tylko poprawił i śmiesznie się uśmiechnął do mnie. Zachichotałam. Przez resztę podróży siedzieliśmy koło siebie i gadaliśmy. 
*na miejscu*
Byliśmy koło domków. Weszłam do domku i się „rozpakowałam”. Doszłam do grupy która szła na kolacje. Poczułam jak ktoś od tyłu mnie złapał w tali i przyjacielsko mnie przytulił. Zdziwiłam się ale poczułam się jak w niebie. Choć to nie było nic „złego” i tak to mnie podnieciło. Zaczął mnie gilgotać. Dotknęłaś jego dłoń. 
„To Harry” pomyślałam. Zręcznym ruchem obrócił mnie że stałam naprzeciwko jego.
H; Hej.
Ty; Miło cię widzieć- uśmiechnęłam się. Podeszło do nas czterech chłopaków. Niall załapał ramie Hazzy.
N; Eeeee.. no może byś nas przedstawił?
H; To jest [t.i], a to…
Ty; Niall, Liam, Zayn, Louis- uśmiechnęłam się szeroko.
Lo: Wow! Nie podejrzewałem cię że interesujesz się 1D.- nie zdziwiłam się bo przecież dziewczyna z włosami do dupy koloru czarnym jak kruk, z grzywką zieloną, która zasłaniała jej prawie jedno oko. W jednej z brew miałam mały kolczyk, a na nadgarstku tatuaż z napisem ale po włosku. 
Ty; no widzisz- uśmiechnęłam się cwaniacko.
N; Dobra chodźmy na kolacje bo jestem głodny.
Li: Jak zwykle.- Nie wiem dlaczego ale usiadam razem z chłopakami przy sześcioosobowym stoliku. Dziewczyny ciągle się na mnie gapiły. Czułam ich wzrok na moim karku.
Z; A co to znaczy?- wskazał na mój tatuaż.
Ty; a to… to jest  to znaczy „ Za miłością złożoną z setek zdań i tysiąca słów…” Lubię ten cytat. Przeczytałam to w pewnej książce. - Zjedliśmy kolację i wróciliśmy do namiotów. Na następny dzień zaplanowali nam wycieczkę rowerową. Ubrałam się wygodnie, związałam włosy w wysoki kok i wyszłam z budynku i poszłam po rower. Pojechaliśmy nad jezioro. W czasie jazdy ciągle rozmawiałam z chłopakami. Zagadałam się strasznie z Harry’m. Nie zauważyłam jak wjechałam na drzewo. Spadlam z roweru i zdarłam sobie skórę z łokcia. Szybko podbiegł do mnie Hazza.
H; nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? To moja wina zagadałem się. Przepraszam.
Ty; Nie przesadzaj. Nic mi się nie stało trochę się poobijałam ale to nic wielkiego. I nie masz za co przepraszać.- uśmiechnęłam się, a Harry pomógł mi wstać. Lekko przyciągnął ciebie do siebie .
H; Przepraszam. – spuścił głowę. Przysunęłaś się do niego i go przytuliłaś.
Ty; Harry choć lepiej bo reszty nie dogonimy.- poczułaś jak coś mokrego spadło ci na twarz. Spojrzałaś w niebo. Zaczęło padać obfitym deszczem.
Ty; Kurde co to za pogoda. – co sekundę bardziej padało. Harry złapał mnie za rękę i pociągnął. Zaczęliśmy biec.
H: Szybciej- uśmiechnął się szeroko. Przebiegliśmy ze sto metrów. Zatrzymaliśmy się pod wysokim drzewem. Pod jego gałęziami skryliśmy się. Oparłam się plecami o pień. Byłam cała mokra. Loczek przybliżył się do mnie. Oparł się jedną ręką o pień. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Harry skracał naszą odległość między naszymi ustami. Nasze oddechy zaczęły się mieszać. Zaczął całować moją szyje. Czułam jak jego usta muskają mój kark. Przestał całować mnie. Teraz głęboko wpatrywał się w moje oczy. Nasze usta się złączyły. Hazza całował czule ale też uwodzicielsko. Czułam się jak w niebie. Chciałam żeby ta chwila się nie skończyła.
/ Sakura 

niedziela, 17 marca 2013

#9.Liam


Trzy lata temu trafiłam do domu dziecka. Moi rodzice pili i znęcali się na de mną. Miałam trudne dzieciństwo. W szkole nie lubiano mnie. Nikomu się nie zwierzałam. Dlaczego trafiłam do domu dziecka? Moja dyrektorka zauważyła siniaki, moje humory. Zaczęła interweniować. I się znalazłam tu gdzie jestem. W domu dziecka moje życie si tylko trochę zmieniło. Choć nikt mnie nie bił nie miałam koleżanek.
Siedziałam na parapecie i wyglądałam przez okno. Był wieczór. Za miesiąc miałam mieć 18 lat i miałam się wyprowadzić stąd. Nie mogłam się doczekać. Tu było strasznie. Próbowałam uciekać wcześniej ale zawsze to się kończyło jakąś karą. Dziś obiecałam sobie że nikt mnie nie zauważy. Gdy tak rozmyślałam nad ucieczką do mojego pokoju weszła moja „w spół lokatorka”. Szczerze nie lubiłam jej. Nazywała się Naomi.
Na; Co tak siedzisz na tym parapecie! – spojrzałam na nią spod głowy.- weź się lepiej za sprzątanie bo zaraz przyjdzie kontrola – „ kontrola” to taka facetka która co tydzień sprawdzała porządek w pokojach.- No ruchy [t.i]!!- zeszłam z parapetu i zaczęłam poprawiać łóżko i zbierać ubrania z podłogi. Nie spieszyłam się bo po co. Ale i tak zdążyłyśmy posprzątać. Pani weszła nie spodziewanie do pokoju. Spojrzała na nas groźnie i wyszła. Położyłam się na łóżku, wziewam książkę do ręki i zaczęłam czytać. Gdy zbliżała się 22 zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Naomi sobie tego nic nie robiła. Gdy była 24 wszyscy w domu dziecka już spali tylko nie ja. Wziewam plecak i wyszłam przez okno. Żeby mnie nikt nie zauważył ani nie usłyszał musiałam się wspiąć na wysoki, szeroki i gruby mur. Było strasznie ciemno a światło pampy stojącej przy drodze nie docierało do mnie. Jakoś się wdrapałam. zauważyłam że mur jest tak gruby że można po nim chodzić swobodnie bez bania się że się spadnie. Byłam zdyszana. Położyłam się na plecach i ugięłam kolana. Mój plecak leżał koło moich nóg. Zamknęłam oczy. Po paru chwilach je otworzyłam. Zobaczyłam postać nachylająca się na de mną. Choć było ciemno zobaczyłam promienisty uśmiech przystojnego chłopaka. Odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam oczy. Nagle uświadomiłam sobie że tej osoby nie znam. Szybko usiadłam na murku i spuściłam nogi. Tak samo on uczynił. Usiadł koło mnie. Włożył ręce do kieszeni i patrzył w niebo. Ja jednak przyglądałam się z zaciekawieniem mu. Co taki ładny chłopak może tu robić. Kogoś mi przypomina ale… nie to nie możliwe Liam Peyna . Nie to nie może być prawda. Chłopak zauważył że się na niego gapie. Odwrócił głowę w moją stronę i głupkowato się uśmiechnął.
Ch; Liam jestem.
Ty; A ja [t.i].- spojrzałam na niebo a on uczynił to samo. Niebo było cudowne. Całe granatowe posypane brokatem. Tak jakby był to ogromny materiał. 
L; Co tu robisz tak późno w nocy.
Ty; chyba ja też powinnam się o to spytać.
L; Ja nie mogłem zasnąć. A ty?
Ty; Ta na pewno. A ja…- speszyłam się- no uciekam z domu dziecka.- nie wiem dlaczego ale zaczęłam się śmiać.
L; Z czego się śmiejesz.
Ty; no ja za miast uciekać to siedze se na murku i gadam z nieznajomym. Czy to nie śmieszne?
L; No może trochę.- zaśmiał się.- a dlaczego uciekasz?  Jak uciekniesz to gdzie zamieszkasz?
Ty; tego jeszcze nie wiem.
L; Nie ma to jak dopracowany plam. Haha. A kiedy kończysz 18lat?
Ty; za miesiąc. A co?
L; No to poczekaj miesiąc. 
Ty; No chyba masz racje. A wiesz co przypominasz mi… - urwałam bo może będzie lepiej jak będzie wiedział że ja go nie poznałam- a nic już nic.
L; To ja już lece. –wstał i podał mi rękę żeby mi pomóc się podnieś. Wstałam.
L; to co widzimy się za miesiąc – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Byłam zdziwiona i nic nie odpowiedziałam.- pa.
Ty: Do zobaczenia. – wzięłam plecak i wróciłam do pokoju
*miesiąc i parę dni później*
Mam własne małe mieszkanko w bloku. Minoł tydzień od kont wyprowadziłam się z domu dziecka. Żyło mi się świetnie. Dzisiejszego dnia pogoda była świetna. Szłam właśnie z zakupów. Poszłam tylko kupić kawę bo mi zabrakło. Miałam słuchawki w uszach. Gdy szłam chodnikiem wpadłam na kogoś. Przewróciłam się. Chciałam szybko wstań. Przez przypadek złapałam spodnie chłopaka bo zdążyłam zarejestrować w mojej mózgownicy że to osoba płci męskiej.
Ty; Przepraszam!- i odnowa upadłam na zimie. Zaczęłam się śmiać z samej siebie. Spojrzałam na chłopaka.
Ty; Liam.
L; Ooo [t.i] jak niespodzianka.- podał mi rękę jak tamtym razem na murku.- co tam u ciebie słychać? Masz już swoją wymarzoną wolność?- zaśmiał się.
Ty; tak mam. A co tam u chłopaków?- Liam dziwnie na mnie spojrzał.
L; to jednak mnie poznałaś.
Ty; no tamtej nocy. – uśmiechnęłam się.
L; To ja cię zapraszam na obiad. Ja ty i czterech chłopaków.
Ty; może być. To prowadź. - zaprowadził mnie do restauracji. Przy stole siedziało już czterech chłopaków.
L; Chłopcy przedstawiam wam [t.i].
Z, N, Li, H; Cześć!
Ty; hej.
Zamówiliśmy sobie jedzenie. W końcu jakiś temat się nasunął i rozmowa trwała długo. Gdy podano nam obiady była 15.30. Do 17 siedzieliśmy w restauracji. Potem poszliśmy do parku, na lody. Następnie chłopacy musieli zrobić zakupy. Tak nam upłynął czas do 21. Było już dosyć ciemno. Na drogach paliły się latarnie.
Ty; Dobra chłopaki ja muszę lecieć. To do zobaczenia. – pożegnałam się i już miałam iść w stronę mojego bloku gdy;
L; poczekaj odprowadzę cię.
Ty; Nie trzeba.
L; ale ja nalegam.- uśmiechnęłam się na znak że się zgadzam. Odprowadził mnie pod sam blok. Przez drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Po dotarciu na miejsce:
Ty; dziękuje.- otwierałam drzwi. Louis złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
L; Masz piękne oczy.- zbliżył swoją twarz do mojej. Zaczął mnie całować. Pocałunek były delikatny ale pociągający. Moje usta zatapiały się w jego. Ta chwila była cudowna. Poczułam jak Liam kładzie rękę na moim pośladku. Miałam go odepchnąć, ale poczułam kartkę w tylnej kieszeni spodni. Ten namiętny pocałunek trochę jeszcze trwał. Gdy kończyliśmy go poczułam że gdy ja pójdę do mieszkania a on wróci do kumpli będę tęsknić jak nigdy…
/ Sakura 

wtorek, 12 marca 2013

#8.Zayn

Przepraszam za błędy. Ten imagin jest dość długi, zależy dla kogo. To życzę miłej lektury :)
___________________________________________


Do mojego brata Liam’a przyjechali koledzy z zespołu. Siedziałam przy biurku. Ślęczałam nad książkami. Nie mogłam się skupić. Myślałam o…… no właśnie o ni czym. Moje myślenie przerwała mama wchodząca do mojego pokoju. Usiadła na łóżku.
M; Może byś zeszła do chłopaków? – tak prawdę do mówiąc nie chciałam mieć do czynienia z „mężczyznami” bo nie dawno zerwałam z chłopakiem.- Przecież wiesz  o tym że jutro rano wyjeżdżamy z ojcem na 3 dni albo i dłużej. Przez ten czas będą oni tu taj więc…- nie dokończyła bo jej przerwałam.
Ty; Mówisz mi to po raz setny! Dobra, dobra już ide do nich.- wstałam z krzesła i poszłam do salonu w którym siedzieli chłopcy. Usiadłam po turecku pomiędzy Zayn’em, a Niall’em. Horan trzymał miskę z popcornem. Wzięłam jedno „ziarenko” podrzuciłam do góry i wpadło mi do ust. Spojrzałam w stronę Liam’a.
Ty; Mama mi kazała przyjść. Miej do niej pretensje.
Li; Dobra możesz być. To co oglądamy? Może Toy Story?
Ty, Z, N, Lo, H: Tylko nie to!
Li; No ale…- Zayn wziął miskę z popcornem i wysypał zawartość naczynia na Liam’a.
Z; Nie Tory Story!- wszyscy zaczęli się śmiać. Pomyślałam że to był dobry pomysł tutaj przyjść bo poprawił mi się humor. Obejrzeliśmy jakąś komedię. Podczas filmu było parę odpałów. Między innymi Niall chciał wejść do telewizora bo było tam jedzenie, Zayn się oburzył kiedy dotknęłam jego grzywki, a on mnie zaczął gilgotać, Louis i Harry zrobili prawie striptiz, a Liam miał w ręku moją prostownicę i gonił Hazzę po całym domu. Już się bałam co będzie jak rodzice wyjadą.
M; Kolacja!!!- głos dobiegał z kuchni. Poszliśmy na kolacje. Usiedliśmy przy stole. Niall co chwila nakładał sobie następną porcję. Zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
Ty; Hej.
Koleżanka: [t.i] idziesz na dyskotekę?
Ty; Nie, nie chce mi się, a tak w ogóle nie mam z kim. Dzięki za pamięć.
K; nie ma za co. Trzymaj się. Pa.
Ty; Na razie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na stół.
Z Liam’em byłam blisko. Oprócz że był moim bratem, ale też przyjacielem. Dobrze wiedział że już nie mam chłopaka i przez to nie chodzę na dyskoteki. Wcześniej się zawsze pytał kto dzwoni. Ale teraz się nie zapytał bo wiedział o co chodzi. Liam bardzo troszczył się o mnie i nie pozwolił nikomu zrobić mi krzywdy.
Atmosfera się nie zrobiła napięta jak myślałam. Wręcz jeszcze bardziej się rozluźniła. Po kolacji zmuszona prośbami mamy pomogłam jej się spakować. Nawet wyszło mi to na dobre bo zostawiła mi zwoje wysokie szpilki. Nie raz błagałam ją żeby mi je pożyczyła ale zawsze stawiała na swoim że się w nich przewrócę. Gdy mi je dawała:
M; Jestem z ciebie dumna. – popatrzałam na nią dziwnie. – Jestem z ciebie dumna bo pomimo że straciłaś chłopaka nie podajesz się i dalej jesteś sobą.
Ty; skąd o tym wiesz że nie ma… A no tak Liam wygadał.- przekręciłam oczami.- Zabiję go. –powiedziałam ze złością. Mama podeszła do swojej szafy i wyciągnęła buty. Czerwone szpilki lśniły nowością. Mama wkładała je na specjalne okazje. Była w nich chyba z dwa razy. Podeszła do mnie.
M; Masz tu je. Jesteś już na tyle duża żeby je założyć.- Moja mama była trochę szalona, ale surowa wy „ubiorze”. To znaczy nie pozwalała mi zbytnio na wysokie buty, krótkie spódniczki i duże dekolty. Teraz jak skończyłam 18 lat pozwalała mi na wszystko.
Ty; Mamo ale to są twoje ukochane szpilki.
M; Bierz je bo się jeszcze rozmyślę. Ale mają do mnie wrócić w stanie nienaruszonym!.
Ty; Dorze, dobrze. – wzięłam buty i zaniosłam je do pokoju. 
Wzięłam piżamy i poszłam do łazienki. Zapukałam bo wiedziałam, że koledzy brata są nieobliczalni. Usłyszałam „możesz wejść”. Więc weszłam. W łazience ujrzałam Zayn’a i Louisa na pół nagich. Usiadam na blacie i splotłam nogi. Patrzałam jak Louis goli się. Pomyślałam „Chyba to się robi rano”. A Zayn mył twarz. Żeby złamać ciszę odezwałam się:
Ty; A wy to kiedy wyjeżdżacie?
L; Aż tak bardzo ci przeszkadzamy?
Ty; No coś ty. – uśmiechnęłam się.
L; No tak. Wiadomo boski Harold wkroczył już do akcji.
Ty; O czym ty gadasz? Że ja i Harry. Chyba cie pogięło. Mam kogo innego na oku.- skłamałam choć prawdę mówiąc Zayn zaczął mnie pociągać.
L; Uuuu. A kto niby?
Ty; To raczej nie twoja sprawa. To kiedy wyjeżdżacie?
Z; No tak jak twoi rodzice wrócą. – Chłopaki wzięli swoje rzeczy.
L; To masz wolną łazienkę. – już mieli wychodzić ale Zayn się zatrzymał.
Z; A i jak wstaniesz rano to się nie przestrasz gołego Styles’a.- zrobiłam głupią minę. Wzięłaś prysznic. Ubrałam luźne, szare dresy i moją ulubioną niebieską bokserkę z pikachu. Poszłam do pokoju. Już miałam kłaść się spać, ale zauważyłam że zniknął mi mój laptop. Miałam tam prywatne zdjęcia. Moją pasją jest fotografowanie. Na komputerze są moje zdjęcia ze sesji. Są tam też zdjęcia gdzie jestem modelką. Robiłam je ze swoją dobrą znajomą. Czym prędzej wybiegłam z pokoju. Wparowałam do pokoju Liam’a. Siedzieli tam chłopaki i oglądali zdjęcia. Zamknęłam im laptopa. Wzięłam go do ręki.
Li: No co ty robisz. Oglądaliśmy zdjęcia!
Ty; Tak tylko to jest mój laptop i oglądaliście moje prywatne zdjęcia! A ty w dodatku Liam wygadałeś się mamie o moim byłym chłopaku! – „mogłam ugryźć się w język” pomyślałam- A wczoraj wziąłeś moją beysbolówkę bez pytania i teraz śmierdzi twoimi perfumami! A jakieś tydzień temu gdy poszłam z koleżanką na zakupy jakoś spotkałam cię w galerii! Powiesz mi niedługo że kupisz mi podpaski! – Oprócz Liam’a reszta się roześmiała- Mam cię dosyć! – wyszłam zła z pokoju. Trzasnęłam drzwiami. Położyłam się spać. Rano, a raczej o 10 obudziłam się. Usiadłam na łóżku. Przypomniałam sobie wczorajsze zdarzenie jak krzyczałam na Liam’a. Zaczęłam się śmiać. Upadłam na łóżko. Przeczesałam sobie włosy palcami. Wstałam z łóżka. Zaczęłam szukać kapci ale ich nie znalazłam. Zeszłam na duł do kuchni. Rodzice już wyjechali a w pomieszczeniu było pięiu chłopaków, a jeden z nich był w samych bokserkach.
Z; Hej [t.i]
Li, Lo, H: Cześć.
Ty;   Hej. Niall to mleko w kartonie jest przeterminowane.- chłopak wypluł mleko na podłogę.
Li; Ty to sprzątasz.
Ty; A tak w ogóle chciałam was przeprosić za wczorajsze moje darcie. Ale i tak brat mam na ciebie focha że pokazałeś im zdjęcia.
Z; Ale one są naprawdę dobre.
Ty; dzięki. – nie wiem dlaczego ale zarumieniłam się. – Harry…
H; Tak?
Ty; mam do ciebie prośbę.
H; Jaką?
Ty; Możesz spać nawet goły, ale jak przy mnie to ubieraj gacie. Dobrze?
H; Postaram się. – i wyszczerzył swoje białe zęby.  Zjadłam śniadanie i poszłam się przebrać. Po ubraniu dżinsów i zielono-białego swetra z kołnierzykiem z ćwiekami poszłam do łazienki. Gdy doszłam do drzwi była kolejka.
Ty; co jest? - zapytałam
H; czekamy aż się zwolni łazienka.
Ty; Ale ja się śpieszę. Przepuścicie mnie?
N; Ja muszę się odlać.
H; Ja też.
Li: I ja.
Z; I ja też.
Ty; Jak już będzie po sprawie to powiadomcie mnie że skończyliście swoje bojowe zadanie.  
Poszłam do swojego pokoju i spakowałam do mojej torby potrzebne rzeczy. Minęło sporo czasu gdy drzwi mojego pokoju otworzył Zayn.
Z; Już wolna.
Ty; Dzięki.
Z;[t.i]…
Ty; tak? – spojrzałam na nie go.
Z; Dzisiaj idziemy na imprezę… i chciałbym żebyś z nami poszła. Liam powiedział że zapraszam cię na swoją odpowiedzialność. Nie wiem o co mu chodziło. To jak pójdziesz?
Ty; Może… zastanowię się.
Z; A gdzie teraz idziesz?  
Ty; Ide się gdzieś przejść, ale jak siebie znam wyląduje w galerii. Więc biorąc to pod uwagę idę na zakupy. – uśmiechnęłam się.
Z; A mógłbym z tobą iść coś nowego zawsze się przyda.
Ty; Dobra. Spytaj się chłopaków czy chcą iść.
Z; To ja lecę się spytać. – wyszedł z pokoju. Poszłam do łazienki i zeszłam do chłopaków którzy oglądali coś w telewizji.
Ty; To kto idzie? – spytałam.
H; Ja i Zayn.
Ty; Ok. To za dziesięć minut przy drzwiach. – poszłam ubrać trampki i wziąć torbę. Poszłam do drzwi wyjściowych. Stali już tam chłopaki.
H; To co idziemy. -Wyszliśmy z domu.
Doszliśmy do wielkiego budynku. Weszliśmy.
H; To co chcesz sobie kupić- zwrócił się do mnie.
Ty; Bo ja wiem coś fajnego.
Chodziliśmy po galerii. Trafiliśmy na sklep z bielizną damską.
Ty; to ja tu sobie wejdę.- weszłam do sklepu, a chłopacy usiedli na ławce.
Sklep był z specjalną usługą. Ekspedientki pomagały w dopasowaniu biustonosza. Podeszłam do ekspedientki.
Ty; Dzień dobry. Chciała bym kupić stanik.
E: Dzień dobry. Zaraz pani przyniosę kilka do przymierzenia.- Ekspedientka podeszła do mnie i doradziła mi który będzie najlepszy dla mnie. Poszłam do przymierzalni go przymierzyć. Po założeniu go odsunęłam zasłonę żeby pokazać się ekspedientce.
Ty; I jak wyglądam. Raczej jest dobry na mnie.- spojrzałam na wprost i zobaczyłam…
Z; No wiesz [t.i] jak dla mnie wyglądasz przepięknie. I bardzo seksownie.- uśmiechnął się. Poczułam że zaczynam się czerwienić. Jak najszybciej zasłoniłam kotarę. Usiadłam na podłodze i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Twarz ukryłam w moich dłoniach. Zaczęłam cicho się śmiać. „co on o mnie pomyślał?” zastanawiałam się. Ubrałam bluzkę i wyszłam z przymierzalni. Kupiłam stanik i wyszłam ze sklepu. Chłopcy siedzieli na ławce. Podeszłam do nich.
H; No wreszcie. Zayn poszedł po ciebie i jak wrócił to powiedział że za chwilę będziesz a czekaliśmy na ciebie sporo czasu. To co idziemy bo chcę sobie fajną muszkę a tak w ogóle sobie coś kupiłaś?
Ty; Tak. – poszliśmy kupić muszkę i do kawiarni. Usiedliśmy przy stoliku.
H: To ja idę zamówi po kawie. – Harry poszedł do baru. Spojrzałam na Zayn’a.
Ty; Nikomu nie powiesz?
Z; No coś ty.- uśmiechną się cwaniacko jak to on.
Ty; Masz nikomu nic nie mówić. I w ogóle zapomnieć o tym .
Z; o twoim ciele się nie da zapomnieć.
Ty; Palant!- pod nosem się lekko uśmiechnęłam się.
Z: Jak byś nie była siostrą mojego kumpla to bym cię pocałował.- moje myśli w tym momencie zmieszały się. Nie wiedziałam co powiedzie. Dobrze że Harry przyniósł kawę.
H; Trzymajcie.  Ciekawe…
Z; Co jest ciekawe?
H; Kto zrobi obiad. Bo Niall pewnie już jest głodny. – ich wzroki skierowały się na mnie.
Ty; o nie, nie. Ja nie gotuję obiadu. A po za tym nie lubię gotować. Zamówimy tu taj obiad na wynos a w domu odgrzejemy. Zayn zadzwoń do nich i się spytaj. – jak powiedziałam tak zrobił. Kupiliśmy coś tam i poszliśmy do domu.
Ty; Cześć! Mamy żarcie. – Niall podbiegł do nas.
N; Dawać! Dawać!
Ty; Zaraz. Najpierw odgrzeje. A wy nakryjcie do stołu. – przygrzałam jedzenie i podałam na stuł. Zaczęliśmy jeść.
H; Chłopaki za dwie godziny idziemy na imprezę.- mój uśmiech trochę zbladł.
Z; [t.i] a ty idziesz?
Ty; Bo ja wiem.  Zobaczę czy coś mam odpowiedniego w szafie. – poszłam do mojego pokoju.- co ja zrobiłam- powiedziałam sama do siebie. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam to:
Ty; Chyba może być. – zeszłam do chłopaków. – idę z wami.
Li; naprawdę?
Ty; Nie duchowo wiesz. No idę. to za niedługo będę gotowa. – uśmiechnęłam się szeroko i poszłam się przyszykować. Ubrana i umalowana wyszłam z domu, bo chłopacy stali już przy samochodzie. 
N; Wow.
Z; Wyglądasz olśniewająco. 
Ty; Dziękuję.- wsiadłam do samochodu. Gdy dojechaliśmy na miejsce i wysiadłam z auta moje nogi zadrżały. „No chyba mama miała rację że mogę się przewrócić. [t.i] utrzymaj równowagę.” – pomyślałam. Weszliście do klubu. Doś mało ludzi jeszcze tańczyło. Poszliśmy zamówić coś sobie do picia. Poczułam jak ktoś pociągnął mnie za rękę.
Ty; Liam co ty robisz?
Li; Pamiętaj. Masz nie pić alkoholu. No może trochę. Nigdzie bez mojej wiedzy się nie oddalasz i trzymasz się nas. Rozumiesz? 
Ty: Ja nie mam 14 lat tylko jestem dorosła i wiem co to znaczy za siebie odpowiadać. Zrozumiałam co do mnie powiedziałeś. A tak w ogóle bardzo się cieszę że się o mnie troszczysz ale bez przesady. A teraz idę się bawić. – uśmiechnęłam się. Dołączyliśmy do reszty. Zamówiłam sobie sok a chłopacy coś mocniejszego. Gdy trochę się rozluźniliśmy poszliśmy potańczyć. Powoli się rozkręcałam. Nie wiem dlaczego ale każdy chciał ze mną tańczyć. Nogi zaczęły mnie boleć. „wysokie szpilki i taniec to nie dobre połączenie” – pomyślałam. Chłopaki gdzieś się ulotnili. Pozostałam tylko z Zaynem.  
Ty; Zayn ja idę do ubikacji.
Z; poczekaj pójdę z tobą.
Ty ; Ale po co masz stać pod drzwiami i czekać.
Z; mam być za ciebie odpowiedzialny.  – uśmiechnęłam się. Poszliśmy w stronę toalety. Weszłam a Zayn oparł się o ścianę i czekał na mnie. Wyszłam z łazienki.
Z; Można panią zaprosić do tańca?
Ty; Z miłą chęcią. – poszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy wolny kawałek. Dłonie Zayna na moich biodrach lekko przesuwały się.
Ty; Zayn…
Z; Tak.
Ty; Czy ty mnie nie podrywasz?
Z; A czy miał bym zaprzestać?
Ty; Nie. – uśmiechnęłam się. Zayn nagle i szybko przyciągnął mnie do siebie.
Z; To dobrze- uśmiechnął się. Wolna piosenka się skończyła. Poszliśmy się napić. Przy barze spotkaliśmy chłopaków. Jeszcze trochę pobawiliśmy się . O 2.00 wyszliśmy z klubu.
Ty; E chłopaki poczekajcie!- zdjęłam szpilki.
Lo: co jest?
Ty: Narobiłam se odcisków i nie mogę chodzić. Po prostu zwolnijcie tępo. – Zayn podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
Z; Tak będzie szybciej. – oplotłam swoje ręce wokół jego szyi. Zaniósł mnie do auta. W domu byliśmy po niespełna 20 minutach. Zayn wziął mnie odnowa na ręce i wniósł mnie do mojego pokoju. Usadził na łóżku.
Ty; Dzięki.
Z; Nie ma za co.- podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. – miłych snów.- uśmiechnął się uwodzicielsko.
Ty; Dobranoc. – wyszedł z pokoju. Ubrałam piżamę i położyłam się spać. 
O 12 w południe obudziłam się. Wszystko mnie bolało. Nie mówiąc już o kacu. Jakoś wygrzebałam się z łóżka i zeszłam na duł. Moje wczorajsze tańczenie na szpilkach dawało mi o soobie nie zapomnieć. Miałam dużo odcisków i nie mogłam chodzić. Zeszłam ledwo do kuchni. Wszyscy jeszcze spali. Zrobiłam dużo mocnej kawy. Nalałam sobie kawy i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam TV. Po chwili zadzwonił telefon. Wzięłam go ze stolika i odebrałam.
Ty: Halo.
Philip: Cześć
Ty; Po co dzwonisz?
P: chciałbym cię przeprosić.
Ty; przepraszałeś mnie tysiące razy. Ale ja ci nie wybaczę że mnie uderzyłeś. Byłam z tobą prawie rok a ty mnie uderzyłeś dlatego że nie poszłam  z tobą na dyskotekę. Zmarnowałam sobie rok życia z tobą! Nie chce cię widzieć!
P; Ale [t.i]…
Ty; nie chce cie znać. Cześć.- odłożyłam telefon. usłyszałam kroki.
Li: Hej. Kto dzwonił
Ty; O cześć. A ty podsłuchujesz? 
Li; Nie tylko się darłaś i usłyszałem.
Ty: Philip… Jak się spało? Hahaha.
Li; Nie nabijaj się.
Ty; A sam mówiłeś mi żebym dużo nie piła. – poszedł do kuchni. – Kawa jest w dzbanku! 
Po chwili Liam wrócił z kawą i usiadł koło mnie.
Li: [t.i] jak Philips będzie do ciebie dzwonił albo dręczył masz od razu mi o tym powiedzieć.
Ty; Dobra przecież tylko zadzwonił.
Li; Jak tam nogi?
Ty; Nie mogę chodzić. Już nigdy więc tańczenia na szpilkach.
Li; hahaha. – uśmiechnęłam się. Po pewnym czasie do salonu przyszła reszta z kawami. Trochę pogadaliśmy. 
Ten dzień upłyną nam w spokoju. Siedzieliśmy ciągle w domu. Następnego dnia rano zrobiliśmy śniadanie.
N; Jest coś słodkiego?
Ty; Nie ma.
Z; [t.i] może pójdziemy do cukierni?
Ty; no. Chyba przyda mi się spacer. Ale poczekaj. Musze znaleźć moje wygodne trampki. – po uszykowaniu się poszliśmy do cukierni.
Ty; To ja usiądę sobie na ławce a ty kup jakieś ciastka.
Z; Dobra. Zaraz wracam. – wszedł do cukierni. Patrzałam na przejeżdżające auta.
P:[t.i]…
Ty; Co ty tu robisz. – spojrzałam na mojego byłego chłopaka.
P; Ja cie przepraszam. – wstałam z ławki.
Ty; Ale ja ci nie wybaczę a poza tym mam już kogoś innego.
P; Ty szmato. – uderzył mnie w twarz. Do moich oczu napłynęły mi łzy. Podbieg do nas Zayn. Popchnął Philipa.
P; Co ty robisz! Nie wtrącaj się!- Zayn złapał Philipa za koszulkę.
Z; Jak jeszcze raz się do niej zbliżysz to ci tak skope dupe że mnie popamiętasz!- rozluźnił uściski. Philips spojrzał na nie i szybko się oddalił. Zayn niespodziewanie mnie przytulił.
Z; Nic ci nie jest? Przestraszyłem się że ten dupek mógł mocniej cie uderzyć. A kto to był?
Ty; Mój były… Zayn…
Z; tak?
Ty; naprawdę się o mnie martwiłeś? – Spojrzał mi głęboko w oczy.
Z; Tak. To idziemy?
Ty; Jasne. Zayn nie mów o tym zdarzeniu Liamowi bo on na tym punkcie jest przewrażliwiony.
Z; Dobra. Ale jak coś mi obiecasz.
Ty; A co takiego?
Z; że jak gdzieś go spotkasz nie będziesz z nim gadać. A jak będzie ci coś chciał zrobić to mówisz mi o tym.
Ty; Okej.  
Udaliśmy się w stronę domu.
Z; Co robisz wieczorem? Czy masz jakieś plany?
Ty; Nie, nie mam żadnych planów na wieczór.
Z; To może byśmy gdzieś wyskoczyli we dwoje?
Ty; Pewnie. – uśmiechnęłam się trochę tajemniczo.
Z; To o 19.
Ty; Idealnie.
Gdy wróciliśmy do domu Niall jak zwykle rzucił się na jedzenie. Ja od razu poszłam przygotować sobie ubrania. Wybrałam coś na luzie: http://www.polyvore.com/zabawa/set?id=74779001 
Następne godziny szybko mi minęły. W końcu zaczęłam się szykować. Ubrałam się i uczesałam. Zostało mi tylko zrobić makijaż. Przez pewien czas szukałam szminki. Nie mogłam jej znaleźć. Zeszłam na duł do salonu.
Ty; Co wam k**** odbiło żeby mazać się moją szminką!
Lo; Ale to była zabawa. – zrobił słodkie oczka.
Ty; Jak myślisz że tymi swoimi oczkami mnie uspokoisz!...to masz racje.- zaśmiałam się.
H; A gdzie idziesz że się tak wystroiłaś? – uśmiechnęłam się tajemniczo.
H: To może powiesz z kim?
Ty: Z Zaynem.
H; A dlaczego nie ze mną?- 
Ty; Bo ty mnie nie zaprosiłeś. Dobra nie mam czasu. – wróciłam do pokoju. Dokończyłam makijaż, wzięłam torbę i zapukałam do pokoju Zayna.
Z;  Wchodź.
Ty; To co idziemy?
Z; ta już. Tylko wezmę swój telefon ale Nie wiem gdzie on jest. – Zayn ciągle krzątał się po pokoju.
Ty; twój telefon leży na łóżku. – szybko wziął telefon i musnął swoimi ustami mój policzek.
Z; dzięki. Chodź szybko.
Ty; Gdzie ty tak się spieszysz?- stanęłam w miejscu. Zayn podszedł do mnie. Objął w tali i uniósł do góry. Wyniósł mnie z pokoju i postawił na ziemi. Złapał mnie za rękę. Zaczął iść.
Z; Szybko bo się spóźnimy. Będą korki i nie zdążymy szybko.
Ty; Hahaha. Ty to mnie ciągle zaskakujesz. – Malik uśmiechnął się szeroko.
Z; Chłopaki wychodzimy! – wyszliśmy z mieszkania. Zayn otworzył mi drzwi o samochodu. Sam szybko wsiadł i zapiął pasy. Wypuścił powietrze. Spojrzał na mnie a ja na niego. Zmierzył mnie wzrokiem. 
Z; Wyglądasz super.
Ty; Dziękuję. Ty zresztą też. Jak zwykle. – zaśmialiśmy się. Zayn odpalił auto i wyruszyliśmy w drogę. Było trochę korków jak się Malik spodziewał. Podjechaliśmy do restauracji. Zayn otworzył mi drzwi.
Z; Proszę bardzo.- lekko się ukłonił.
Weszliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku.
Ty; Co tak mi się przyglądasz?
Z; Bo piękna jesteś. – Trochę się zaczerwieniłam. Coś zamówiliśmy. Dużo rozmawialiśmy. Wiele dowiedziałam się o Zaynie, a on o mnie. Był taki wobec mnie trochę romantyczny, ale na luzie. Był słodki ale też strasznie seksowny. Moje myśli biły się ze sobą. Siedzieliśmy w restauracji do 21. Potem wyszliśmy z niej. Wsiedliśmy do auta. Zaczęliśmy jechać.
Ty: O zobacz wesołe miasteczko.
Z; To kierunek wesołe miasteczko!
Ty; Kupisz mi watę cukrową? Proszę. – zrobiłam słodką minkę. Roześmiałam się. – uwielbiam się przy tobie wyłupiać.
Zayn zaparkował i poszliśmy do wesołego miasteczka. Zayn kupił watę cukrową. Chodziliśmy między różnymi karuzelami. Wszystko było oświetlone kolorowymi światłami. Jedliśmy watę i śmialiśmy się. 
Z; o patrz. Chodź porzucę sobie strzałkami.
Zayn celnie strzelał w tarczę. Facet który to obsługiwał wręczył Mialikowi dużego misia jako wygraną.
Z; Proszę to dla ciebie.
Ty: dzięki. Czuję się jak bym miała 10 lat.
Z; ja tak samo tylko jest jedna różnica. Że jestem tutaj z wspaniałą dziewczyną.  
Poszliśmy na karuzelę.
Z; Tylko się nie bój.
Ty; To raczej ty.
Z; jaaa? – uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do karuzeli. Ruszyliśmy z miejsca. Karuzela coraz szybciej jechała. Zayn zaczął krzyczeć.
Z; Aaaaaaaaaaaaaaaaa!- nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Gdy wyjedliśmy z kolejki nadal się śmiałam.
Ty; I kto tu się bał. Hahahaha!
Z; Ale nie mów chłopakom.
Ty; A jakbym zastosowała mały szantaż? – Zayn przybliżył się do mnie i objął mnie w talii. Lekko zakołysał.
Z: A jakbym cię czymś przekupił?
Ty; Mało prawdopodobne.
Z; A może jednak?
Ty; Masz wolną rękę do działania.- uśmiechnęłam się.
Z; Doskonale. To teraz gdzieś pojedziemy.
Ty; Czy twój plan już wchodzi w życie?
Z; No. Dopiero to jest początek. – Od nowa gdzieś pojechaliśmy. Było już naprawdę późno. Wysiedliśmy przy jakieś restauracji. Weszliśmy do niej. Potem weszliśmy do kuchni. Szliśmy do góry chodami. A raczej biegliśmy. Ciągle trzymaliśmy się za ręce.
Z; Jeszcze trochę. 
Stanęliśmy przed drzwiami. Zayn je otworzył. Byliśmy na dachu budynku. Niebo było ciemne ale rozświetlone milionami gwiazd. Z dachu było widać piękną panoramę Londynu.
Ty; Wow. Ale tu pięknie. – Zayn Objął mnie z tyłu a swój podbródek położył na moim lewym barku.
Z; To co przekupiłem cię?
Ty; Noo. – obróciłam się w stronę Malika. Spojrzałam mu głęboko w oczy. – Masz bardzo ładne rzęsy.
Z; A ty bardzo ładne usta. Czy bym mógł dotknąć? – zaśmiał się cicho. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową w przód i w tył. Zayn musną moje usta i wpił się w nie. Nasze języki tańczyły długi taniec. Na koniec pocałunku Zayn lekko ugryzł moją wargę. Ciężko oddychaliśmy.
Z; Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- Zayn mocno przytulił mnie.
Ty; Kocham cię. –wyszeptałam mu w ucho.
Z; Ja też ale bardziej. :)
/ Sakura 

poniedziałek, 11 marca 2013

[*]

Zmarła polska Directionerka, ponieważ miała raka :( Prawdopodobnie miała się spotkać z chłopakami ale nie dążyła. Jednej naszej siostry już nie ma, ale jest w niebie. Teraz ona będzie się nami opiekować, opiekować Directionerkami.
To wydarzenie powinno nas czegoś nauczyć, że bez względnie na wszystko musimy spełniać swoje marzenia i walczyć do końca.
Szczere kondolencje dla rodziny naszej już zmarłej siostry.
[*] [*] [*]

piątek, 8 marca 2013

#7.Niall

Proszę o komentarze! proszę ;)
Miłej lektury
_______________________________________

Szłaś ulicami  Londynu. Było późno. Ludzi nie było już na ulicach. Cisza, cisza. I właśnie ci tego brakowało: CISZY. Ale… ona nie mogą długo trwać. Lampy były już dawno zapalone, a i ich światła rozświetlały ci drogę. Szłaś powoli. Czułaś wiatr we włosach. Nagle za rogu wybiegli jacyś chłopacy. Zatrzymałaś się i patrzałaś na nich ze zdziwieniem. Gdy przebiegli koło ciebie uśmiechnęli się wszyscy. Spojrzałaś za nimi. Potem usłyszałaś jak ktoś przeklina. Za rogu wyłonił się mężczyzna.
M; O nie uciekłeś? – zapytał ironicznie. Zrobiłaś krok w tył i zrozumiałaś że cie z  kimś pomylił.- Jak cię dorwie i tych twoich kumpli to ci nogi z dupy powyrywam!
Prawdę mówiąc wystraszyłaś się. Lekko się wzdrygnęłaś. Spojrzałaś za siebie. Zobaczyłaś pięć sylwetek oddalające się. Szybko ruszyłaś w ich stronę. Biegłaś ile miałaś sił w nogach.
Ty; Poczekajcie! –zawołałaś do nieznajomych. Oni obejrzeli się za siebie. Zatrzymałaś się przy nich. Oparłaś dłonie na swoich udach. Spojrzałaś za siebie. Widziałaś  mężczyznę z czymś w ręku biegnącym ku was.
Ty; Co wyście mu zrobili? On chyba mnie wziął za jednego z was. – spojrzałaś na każdego. Wszyscy byli przystojni i ubrani dobrze. Nie to za mało. Oni byli ubrani bardzo dobrze. Idealne fryzury. Ale jeden przykuł twoją uwagę. Blondyn. Jego nierówne zęby wydały się takie słodkie, jego aparat był pociągający.- Dobra lepiej zwiewajmy. A tak w ogóle jestem [t.i]. – uśmiechnęłaś się. Zaczęłaś biec przed siebie, a oni za tobą.- Umiecie przeskakiwać przez płoty?
Blondyn: No. Dla ciebie wszystko. – zaczęłaś się śmiać. – z czego się śmiejesz?
Ty; Z tej całej sytuacji. A jak macie na imię?- chłopacy przedstawili się. Skręciliście na zakręcie. Przed wami pojawiła się wysoka brama.
Lo: I to ma być ten płot? Myślałem że będzie niższy.
Ty; wiesz jak chcesz mogę cię podsadzić.- zaśmiałaś się.
N: Damy pierwsze- Niall wskazał na bramę. Przeszłaś pierwsza a potem reszta. Zmęczeni oparliśmy się o bramę.
Ty; Dobra to teraz się przyznawać co żeście zrobili?
N; Wybiliśmy temu facetowi szybę w oknie.
Ty; Hahaha nie no dobre. – wyjęłaś z kieszeni telefon. Miałaś 13 nieodebranych połączeń od rodziców. Spojrzałaś na godzinę. Była po 23. – Dobra chłopaki to do zobaczenia. Ja lecę.
N; A może cie odprowadzić?
Ty; Nie nie trzeba.
N; A może jednak?- spojrzałam w stronę Niall;a. Zorientowałam się że zostaliśmy sami. Zrobiłam krok w stronę Niall’a.
Ty; Wiesz co? Jak ci pierwszy raz cię zobaczyłam to pomyślałam słodki chłopak. A teraz jak tak się do mnie uśmiechasz to myślę piękny czuły i słodki chłopak. –uśmiechnęłaś się. Horan przyciągnął cię do ciebie. Złapał cię w tali.
N: A ja pomyślałem piękna dziewczyna, a teraz myślę przepiękna dziewczyna która samą sobą rozgrzewa moje serce.- Wasze twarze się zbliżyły czułaś jego dotyk na plecach. Lekko przesuwał palce po twoich plecach. Musnął twoje usta. Popatrzył głęboko w twoje oczy. Wpił się w twoje usta. Całował namiętnie jakby w ten całus chciał włożyć całego siebie. Ale też delikatnie jakby bał się posunąć za daleko...
/ Sakura 

środa, 6 marca 2013

#6.Louis


  Była zima. Siedziałaś na parapecie i piłaś gorące kakao. Za oknem znajdowały się zaśnieżone ulice i parki. Nudziło ci się. Prawdę mówiąc nie wiedziałaś co z sobą zrobić. Wpadłaś na pomysł żeby iść na lodowisko. Zeszłaś z parapetu i poszłaś się przebrać. Założyłaś dżinsy i sweter w paski na to beżowy płaszcz. Ubrałaś również brązowe kozaki, ekri czapkę i szalik. Nie zapomniałaś o ciepłych rękawiczkach.
Byłaś dość „normalną” dziewczyną. Miałaś długie włosy i nogi. Miałaś wiele przyjaciół ale oni akurat w tym tygodniu nie mieli czasu dla ciebie.
Szłaś na lodowisko. Chciałaś jak najszybciej tam dojść. Weszłaś do „budynku”. Poszłaś do wypożyczalni.
Ty; proszę łyżwy. Numer [twój numer buta]. – Facet w wypożyczalni dał ci łyżwy i poszłaś na lodowisko. Założyłaś je i zaczęłaś jeździć. Nie umiałaś zbytnio jeździć na łyżwach więc jak na razie jeździłaś przy poręczy. „ A chuj z tym że będę miała siniaki.” Powiedziałaś pod nosem i ruszyłaś ku środkowi lodowiska. Jak na razie się nie przewróciłaś. Zaczęłaś jechać szybciej. Zachwiałaś się i upadłaś na lud. Poczułaś jak o kogoś „zahaczasz”. Ten ktoś też si przewrócił. Usiadłaś na lodowisku i zaczęłaś się śmiać. On tak samo.
Ch: Nic ci się nie stało ślicznotko? – Powiedział brunet śmiejąc się.
Ty; Nie przystojniaku a tobie? – zaśmiałam się przyjacielsko ;D
Ch: wszystko spoko. Jestem Louis. 
Ty; A ja [t.i]. miło cię poznać. A i przepraszam za ten wypadek.
L; Nie przepraszaj. Ja bardzo się cieszę z tego wypadku.
 Ty; Dlaczego?
L; Bo mam zaszczyt pozna fajną dziewczynę.
Ty; Pochlebiasz mi. – wybuchłaś śmiechem. Louis wstał i podał ci rękę. Skorzystałaś z pomocy. Gdy byłaś już na nogach spojrzałaś mu głęboko w oczy. Widziałaś w nich zrozumienie, przyjaźń i… były one strasznie znajome. Zachwiałaś się. Miałaś upaść ale on cie złapał.
L; Chyba cię pouczę jazdy na łyżwach- uśmiechną się.
Ty; Z chęcią.- złapał cię za rękę. Zaczęliście jeździć. Usłyszałaś pierwsze dźwięki WMYB. Zaczęłaś śpiewać.
L; Ty słuchasz One Direction? – stanęłaś.
Ty; Tylko mi nie mów że uważasz że to są pedały i geje. – przewróciłaś oczami.
L; Nie no coś ty ja ich też słucham, a nawet znam.
TY; Naprawdę! Boże… - poleciała ci samotna łza.
L; Czego płaczesz? – Louis zrobił smutną minę. Otarł kciukiem twoją łzę z policzka.
Ty; To łza szczęścia. Cieszę się że ktoś lubi 1D i jeszcze zna… i w dodatku jest jednym z nich. – Louis uśmiechnął się.
L; Poznałaś mnie.
Ty :tak prawdę mówiąc to po tym jak powiedziałeś że ich znasz. – uśmiechnęłaś się.
L; Dobra to przysuń się bliżej do mnie.- jak powiedział tak zrobiłaś. Wziął twoje ręce i położył je na swoich biodrach. Nic nie mówiłaś tylko patrzałaś na jego ruchy i gesty. Louis położył na twoich biodrach swoje dłonie.- to co… ja będę jechać do tyłu a ty do przodu. W końcu się nauczysz.
Jeździliście tak przez godzinę. Zaliczyłaś parę gleb. Ale ciągle miałaś dobry humor. Śmiałaś się. Nauczyłaś się mniej więcej jeździć.
L; To teraz zapraszam na gorącą czekoladę.
Ty; pomyślmy… hmmm… no nie wiem już jest późno i…
L; obiecuję że cię odprowadzę pod same drzwi. To będzie dla mnie wielka przyjemność taki spacer z szlicznotką.
Ty; Z miłą chęcią wypiję czekoladę. A i te twoje teksty są przestarzałe- uśmiechnęłam się.
Poszliście na miasto. Weszliście do jakieś kawiarni i zamówiliście na wynos gorącą czekoladę. Wzięliście plastikowe kupki i wyszliście z pomieszczenia. Szliście chodnikami. Ludzie was omijali i nie zwracali uwagi. Śmialiście się gadaliście a nawet zwierzaliście się sobie nawzajem. Usiedliście na murku. Louis wziął łyk czekolady.
L; [t.i]
Ty; tak. – spojrzałaś na niego.
L; Chyba się zakochałem. – twój kącik ust lekko się podniósł.
Ty; A można wiedzieć kim jest ta szczęściara?
L; To ty [t.i]. – Louis przybliżył się do ciebie. Jego dłoń spoczęła na twoim podbródku. Spojrzałaś mu głęboko w oczy. Uśmiechnęłaś się.
Ty; A wiesz że ta szczęściara odwzajemnia twoje uczucie.- Przybliżyłaś się do niego i wtuliłaś się w niego. Lou objął cię ramieniem. Zobaczyliście przed sobą flesz. Światło rozbłysło się.
L; To chyba jutro będziesz sławna- uśmiechnął się i czule cię pocałował w czoło.  
____________________________________________________________ 
proszę o komentarze i przepraszam za błędy :)  
/ Sakura 

poniedziałek, 4 marca 2013

#5.Louis


Szłaś właśnie do nudnej szkoły. Nie długo wakacje ale i tak nie chciało ci się wcześnie wstawać i potem odrabiać lekcje. 
Weszłaś do szkoły. Podeszłaś do swojej szafki i ją otworzyłaś. Wzięłaś jakieś notatki i ja zamknęłaś. Zauważyłaś, że koło ciebie przechodzi najfajniejszy chłopak ze szkoły. Był to Louis Tomlinson. Chodziłaś z nim do klasy. Nie był najlepszym uczniem ale też nie najgorszym. Jak widać było kierował się w stronę klasy. Włożyłaś notatki do torby i udałaś się w stronę klasy. Usiadłaś na swoim ulubionym miejscu. A to miejsce znajdowało się pod ścianą w trzecim rzędzie od końca. Siedziałaś sama. Wyjęłaś z torby książki i położyłaś je na ławce.
Nauczyciel wszedł do klasy. Zaczął omawiać coś tam o historii. Poczułaś jak ktoś cie kopie z tyłu. Odwróciłaś się. Harry (nic związane z Hazzą) podał ci jakąś pogniecioną i zwiniętą kartkę. Rozwinęłaś zwitek papieru i przeczytałaś treść:

Hej [t.i].
Co tam? Też ci przeszkadza ten nauczyciel? xD
Mam do ciebie prośbę. Spotkajmy się na długiej przerwie na dworze pod tym wielkim dębem. 
                                                                                                             Louis ;)

Zdziwiłaś się. Co on chce od ciebie- pomyślałaś. Na odwrocie kartki napisałaś duże „Ok” i podałaś Harr’emu, który oddał Lou.
Na długiej wyszłaś na dwór. Była piękna pogoda. Podeszłaś do drzewa i usiadłaś na ziemi podpierając się plecami o pień. Nie musiałaś czekać długo na Louis’a. Podszedł do ciebie i usiadł tak samo jak ty.
Ty; O co chodzi? – spojrzałaś na niego pytająco.
L; A to już nie można pogadać. – zapytał ironicznie.
Ty; Ta. Oczywiście że można ale dlaczego ze mną? Masz jakiś interes do mnie.
L; No tak. Chciał bym zdobyć numer Kate. Podobno ty go masz.
Ty; tak mam ale przecież możesz sam od niej wziąć.
L; To dasz czy nie?
Ty; dam.- otworzyłam torbę i wyciągnęłam telefon.- A jak już rozmawiamy to chciała bym się spytać ile te twoje szelki kosztowały? – spytałaś przyjacielsko.
L; Mówisz o tych. – wskazał na szelki.
Ty: tak
L; kosztowały 15funtów.
Ty; dzięki. Trzymaj ten numer. – podałaś mu numer telefonu na kartce.
L; Dzięki wielkie. A może dasz się po szkole zaprosić na kawę?
Ty; Może… Dobra.
L; To po ostatnim dzwonku tutaj.
Ty; Dobra. – przybiegła do was wystraszona i zdyszana blondynka.- Co się stało Naomi?
N; Potem… ci powiem… tera – przełknęła ślinę- rusz swój tyłek i choć. – wstałaś i bez słowa pobiegłam za nią. 
 Minęło jeszcze parę lekcji. Po ostatni dzwonku poszłaś na ustalone miejsce. Poczekałaś trochę.
L; No hej. To co idziemy. – kiwnęłaś głową na znak że się zgadzasz. Poszliście do pobliskiej kawiarni. Zamówiliście sobie po kawie. Rozmawialiście trochę. Nawet nie byliście aż tak różni jak ci się zdawało. Po wypiciu kawy poszliście się przejść. Louis kupił dużo żelek. Poszliście do parku. Śmialiście się, robiliście głupie miny do ludzi, a oni gapili się na was jak na psychicznie chorych. Poszliście w stronę dużej fontanny. Weszliście na murek który okrążał fontannę. Chodziliście po murku. Czułaś się wspaniale. Louis zachwiał się i wpadł do wody. Gdy wyszedł był cały mokry. Śmiałaś się z niego aż cie brzuch bolał. Poszliście na trawę. Louis zdjął mokrą koszulkę. Usiedliście na ziemi i zaczęliście się kąpać w promieniach słońca. Po spędzeniu wesoło dnia Louis odprowadził cię do domu.
L; dzięki za miło spędzony dzień. To do zobaczenia w poniedziałek.
Ty; Do zobaczenia. 

*poniedziałek*
Trafiłaś do szkoły z dobrym humorem. Ale jedno cię zastanawiało dlaczego Louisowi potrzebny był numer Kate. Weszłaś do klasy. Usiadłaś przy ławce. Dzień jak co dzień…ale nie mogłaś się skupić na niczym. Ciągle bujałaś w obłokach. Nadeszła lekcja matematyki. Nie słyszałaś co do ciebie mówi nauczyciel. W końcu usłyszałaś wrzask. Otrząsnęłam się. Spojrzałaś na nauczyciela stojącego koło mnie.
Nauczyciel: Marsz do dyrektora! - spojrzałaś na matematyka jak na głupiego. Louis rzucił w niego długopisem. Nauczyciel szybko odwrócił się na pięcie i złowrogo spojrzał na Lou.- A ty razem z nią do dyrektora! Wredne smarkacze!- wzięłaś swoją torbę i wyszłaś z klasy. Poszliście w stronę gabinetu dyrektora.
Ty; Po co to zrobiłeś?- spytałaś rozbawiona
L; ale że co?
Ty ; że rzuciłeś długopisem w matematyka.
L; Nie chciałem żebyś samotnie szła do Dyrka. Pewnie byś czuła się smutna. Chce ci potowarzyszyć. – uśmiechną się szeroko. Wybuchłaś śmiechem.
Ty; A powiedz tak wgl jak tam z Kate?
L; O co ci chodzi?
Ty; No wziąłeś ode mnie jej numer… to chyba miałeś z nią związane jakieś plany.
L; Aaaaaa…. nie to nie z nią wiązałem plany… to.. z kimś innym.
Ty; A można wiedzieć z kim?- Louis przybliżył się do ciebie i splótł wasze dłonie.   
L; Z tobą [t.i]. – obrócił cię. Staliście twarzą w twarz. – [t.i] chcesz zostać moją dziewczyną?
Ty; Hymmm… no pewnie że tak.
L; To co idziemy na wagary.
Ty; z miłą chęcią. – przyciągną cię do siebie. Musną twoje usta. Twoje ręce oplotły jego szyję. Stanęłaś na palcach żeby dosięgnąć do jego ust. Spojrzałaś mu głęboko w oczy. Louis dość szybko zmniejszył waszą odległość między wargami i cię pocałował. Urwałaś pocałunek.
Ty; To co idziemy na te wagary? Bo wiesz lepiej się całuje na świeżym powietrzu niż w tej dusznej szkole.
L; Hahahha. – Też się zaśmiałaś ze swojego zabawnego tekstu. Weszliście ze szkoły i poszliście na miasto. Wasza miłość kwitnie. 
_______________________________________________ 
Przepraszam za błędy :D
/ Sakura 

sobota, 2 marca 2013

#4.Harry


Szedłem ulicą nocą. Wracałem z imprezy. Prawdę mówiąc nie miałem ochoty na imprezowanie więc zerwałem się wcześniej. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wszedłem na fb. Usłyszałem krzyki. Spojrzałem na wprost i zobaczyłem szarpiących się ludzi. Koło nich stało auto. Usłyszałem damski głos: „Puszczaj mnie! Odwal się ode mnie! Pomocy!”. Ktoś wciągał dziewczynę do samochodu. Nie zastanawiając się pobiegłem w ich kierunku. Odciągnąłem kolesia szarpiącego dziewczynę i popchnąłem go w stronę auta. Mężczyzna szybko wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Podszedłem do skulonej dziewczyny na chodniku. Cała się trzęsła. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Zdjąłem swój płaszcz i ją okryłem. Jej zapłakana twarz na mnie spojrzała. W jej oczach ujrzałem strach ale też wdzięczność. Odezwałem się:
H: Już wszystko dobrze. Nie musisz mnie się bać. Jestem Harry. – uśmiechnąłem się. 
Ty; Ja…- zaczęła ciężko oddychać.
H: Jak masz na imię? 
Ty;…[t.i]…
H; A gdzie mieszkasz? Jak nie chcesz to nie musisz mówić.
Ty; Kawałek z tond…
H; To cię zaprowadzę do domu.
Ty; Ale ja… nie wiem jak trafić…
H: To choć do mnie do domu.- [t.i] spojrzała na mnie z małym strachem.- nic ci nie zrobię. Obiecuję.-
Dziewczyna wstała i poprawiła płaszcz. Dopiero teraz ujrzałem jej piękne oczy. Jej tęczówki były brązowe. Gdy się w nie wpatrywałem odczuwałem ciepło. Miała długie i ciemne rzęsy. Przez całą drogę do mojego domu nic się nie odzywaliśmy. Otworzyłem jej drzwi. Zaprowadziłem [t.i] do salony:
H: Poczekaj tutaj. Przyniosę ci jakąś bluzę. 
*twoimi oczami*
Usiadłam na kanapie. Rozglądałam się. Harry podszedł do mnie. Dał mi swoją bluzę, a zabrał płaszcz i powiesił na wieszaku. Poszedł gdzieś. Rozejrzałam się jeszcze po pomieszczeniu i założyłam bluzę. Była długa ale ciepła. Nie minęło parę minut a chłopak wszedł do salonu z dwoma kubkami.
H: Trzymaj to cię rozgrzeje.- wzięłam kubek i upiłam łyk gorącej czekolady. Harry usiadł niedaleko mnie.- To może masz ochotę na jakiś film?- pokręciłam znacząco głową że nie ma ochoty.- a to może … zagramy w karty?
Ty; Może być – powiedziałam trochę zawstydzona ale sama nie wiem dlaczego. Nagle poczułam przypływ gorącego potu. Przypomniałam sobie tamtą chwilę jak ten facet mnie obmacywał i szarpał. Słyszałam jego głos „No choć, nie szarp się! Będzie fajnie. Ty i ja.” Upuściłam kubek z napojem na zimie. Zaczęłam nagle płakać. Nie wiedziałam co wokoło mnie się dzieje. To było takie nagłe i bezlitosne wobec mnie. Myśli ciągle krążyły wokół tamtego zdarzenia. Nie mogłam opanować mojego umysłu, moich uczuć. Łzy bez namysłu spływały strumieniami po moich policzkach. Zaczęłam krzyczeć:
Ty: Zostaw mnie! Zostaw mnie!- Poczułam jak ktoś mnie przytula. 

H: Spokojnie już nic ci nie grozi- szeptał- jesteś bezpieczna. Spokojnie. Ja cię obronie. Nie płacz.- wtuliłam się w niego. Poczułam się bezpieczna. Wszystkie myśli odeszły. Pozostały tylko słowa Harr’ego „Spokojnie. Ja cię obronię”.  
/ Sakura